„Sposób” na Pana Boga
Klucz do siebie
Gdy mój przyjaciel się zaczyna denerwować, to jego żona staje naprzeciw niego, patrzy mu w oczy i mówi spokojnie "kocham Cię". Jemu przechodzi. Zawsze. To nie jest jakaś magia, zaklęcie, które czarownik podsunął owej kobiecie, to pomysł mego przyjaciela, który przez długie lata szukał sposobu na swoje nerwy. W pierwszych miesiącach małżeństwa doszedł do wniosku, że tak bardzo kocha żonę, że jest w stanie dla niej zwyciężyć w sobie każde zdenerwowanie i takie małe, i zupełnie duże. Wtedy dał jej jakby klucz do siebie, obiecał, że jeśli ona przypomni mu o swej miłości, to on zapanuje nad sobą. Dał jej sposób na siebie. To działa już przez prawie trzydzieści lat.
Czy to potrzebne do zbawienia?
Z mego dzieciństwa pamiętam różne moje złe chwile. Czasem zmartwienia, czasem złości. Moja mama wtedy zwykle pytała: "Słuchaj, czy to potrzebne do zbawienia?".
Dobrze jest coś takiego dać w prezencie swoim najbliższym, co przywraca w nas normalność. Mąż żonie, żona mężowi, brat siostrze, a czasem nawet rodzice dzieciom. Pamiętam, jak kiedyś pracowałem w internacie, którego kierowniczką była pewna bardzo mądra siostra zakonna, to intuicyjnie "znalazłem na nią sposób". Gdy była mocno wzburzona, podawałem jej z wieszaka płaszcz, miłym głosem zachęcałem do pójścia na spacer dodając, że mam ważną sprawę do załatwienia, a teraz (ze względu na jej stan) nie da się nic załatwić. Między innymi na tym polegała jej wielkość, że miała dystans do siebie, umiała posłuchać głosu rozsądku i rzeczywiście po chwili (krótszej lub dłuższej) była zdatna do rozumnej rozmowy.
Można by powiedzieć, że Pan Bóg dał nam "sposób na Siebie". Oczywiście używam tego określenia w nieco żartobliwym tonie, przecież wiemy wszyscy, że Stwórca Wszechświata, nasz Zbawiciel, nie jest naszym niewolnikiem ani służącym, nie będzie wypełniał naszej woli, zresztą bardzo się z tego cieszę co by się działo na świecie, jakby Bóg spełniał wolę człowieka!
"Słabości" Pana Boga
Pan Bóg jednak zechciał stać się naszym przyjacielem i jako przyjaciel odsłonił przed nami "Swoje słabości". Określił, co Go niemal zniewala, co Go "wzrusza", co powoduje, że "łaskawiej" na nas patrzy.
Do tych "słabości Pana Boga" należą: modlitwa dziecka i modlitwa chorego, cierpiącego człowieka, post, modlitwa, jałmużna i ofiarowanie się siebie samego. W przypadku chorych, to nie tylko modlitwa, to również ofiarowywanie Bogu swoich cierpień.
Oczywiście, nie chodzi o szukanie cierpień, o zaniechanie leczenia, ale przecież dobrze wszyscy wiemy, że nawet jak znajdziemy dobrego lekarza i on znajdzie skuteczny sposób naszego powrotu do zdrowia, to dyskomfortu niekiedy nie unikniemy ten właśnie ból, który nie znika mimo środków przeciwbólowych, to właśnie unieruchomienie, które czasem upokarza, można w swym sercu ofiarować Panu Bogu. Zamiast narzekać – złożyć z tego dar. Zamiast zatruwać życie najbliższym – w ich intencji ofiarować swoje cierpienie Panu Bogu. On nie chce naszego bólu, ale doskonale wie, że grzech pierworodny "nadpsuł" Jego dzieło, w którym nie było cierpienia ani śmierci.
Szanując wolę człowieka, nie zmienił tej rzeczywistości, ale dał drogę wyjścia z świata cierpień. Właśnie misja Chrystusa jest ukazaniem tej drogi On wziął na siebie skutki naszych grzechów, zwyciężył śmierć i zapewnił, że idąc za Nim, idąc z Nim, wchodzimy do świata, gdzie już śmierć nie panuje.
On nie chce, abyśmy polubili cierpienia, On chce, abyśmy umieli je w sobie zwyciężać, czyli abyśmy nauczyli się dystansu do nas samych, do świata, abyśmy nauczyli się jednoczenia się z Nim, czyli ze źródłem siły.
O tych, którzy uwierzyli
Opowiem o ludziach, których postawa jest ilustracją tego, co napisałem na początku. Niewielu ich tu się zmieści, ale może nawet ważniejsze, byście sami przedłużali tę listę na podstawie Waszych obserwacji, byście sami dołączyli do przyjaciół Boga, przyjaciół, którym On Sam daje prawo do siebie.
Warto wspomnieć o narzeczonym, który przygotowywał się do ślubu z prawie niewidomą dziewczyną. Kiedyś odprowadził ją do okulisty, zapamiętał adres i kilka dni później sam odwiedził owego lekarza. Zapytał, czy jedno z jego oczu dałoby się wykorzystać, aby ona widziała? Wolno to zrobić, lekarz poważnie potraktował tę propozycję. Okazało się, że jakieś cechy tkanek nie pozwalają na żadną formę przeszczepu, po prostu byłby odrzucony, ale gotowość ducha pozostała. Może nawet w jakiś sposób ofiara została przyjęta przez Pana Boga. Małżeństwo tych ludzi niedawno obchodziło srebrne gody, 25 lat wspólnego życia. A ich dzieci twierdzą, że są szczęśliwi.
Można przypomnieć pewnego młodzieńca, który postanowił modlić się gorąco o pogodzenie się jego rodziców. Codziennie odmawiał Różaniec, mało kto o tym wiedział. Tydzień przed jego ślubem oboje rodzice poszli do spowiedzi, w czasie Mszy Świętej, podczas której ich syn składał ślubną przysięgę, przyjęli Komunię Świętą. Oczywiście nikt nie wie, na ile ta modlitwa wpłynęła na pojednanie, na ile było ono spowodowane innymi czynnikami, ale chyba nie trzeba pytać.
Pewna starsza osoba połączyła post, jałmużnę i gorącą prośbę. Nie chciała być samowolną, długo pertraktowała ze swoim spowiednikiem, aby on się zgodził na ten post. Gdy już ustalono precyzyjnie jego zasady, rozpoczęła bardzo powściągliwe życie, a te pieniądze, które zostawały ze względu na ograniczone jedzenie, przekazywała pewnej rodzinie zastępczej wychowującej ósemkę dzieci. To wszystko ofiarowała w duchu w intencji swego syna, który nadużywał alkoholu, a może nawet uległ nałogowi. Trwało to ponad dziesięć lat i przekonała Pana Boga. Przynajmniej ona tak twierdzi. W każdym razie syn nie pije, jego żona jest szczęśliwa z każdego dnia, oboje twierdzą, że tę trzeźwość wyprosiła "wyposzczona" matka.
Chora na raka dziewczynka powiedziała Panu Bogu podczas którejś serii chemioterapii, że swoje cierpienia ofiarowuje w tej intencji, aby jej siostra mogła mieć dziecko, lekarze po kilku latach jej małżeństwa coraz częściej mówili o jej bezpłodności. Też skuteczna prośba Jan Paweł II wiedział, co robi, gdy przed każdą pielgrzymką prosił chorych, aby swoje dolegliwości ofiarowywali prosząc Pana Boga o owocność papieskiego pielgrzymowania.
Wzruszenie Boga
Czy Pan Bóg lubi nasze cierpienia, nasze wyrzeczenia? Na pewno nie! Ale "jest wzruszony", gdy ktoś chce się zjednoczyć z Jego Synem, który przyjął cierpienie dobrowolnie. Post oczyszcza i pomaga inaczej spojrzeć na świat, jałmużna uczy składania daru z szacunkiem dla obdarowanego, modlitwa pomaga spotkać się ze Stwórcą. A to wszystko daje w nasze ręce boską moc.
Ks. Zbigniew Kapłański