Bądź pozdrowiony, Krzyżu Chrystusa!
Ludzki krzyż
U wielu, u bardzo wielu ludzi – mężczyzn i kobiet, młodych i starych – na złotym lub srebrnym łańcuszku wisi krzyżyk. Dla jednych to tylko ozdoba, nic nie znacząca dekoracja, snobistyczna moda, a dla innych przyzwyczajenie. Ale są i tacy, dla których noszony krzyżyk jest przyznaniem się do swojej wiary, jest znakiem własnej chrześcijańskiej tożsamości. Dla nich noszony krzyżyk jest zrozumieniem krzyża, jaki niosą przez swoje życie. Jest ich siłą.
Nie ma człowieka, który nie dźwigałby swojego życiowego krzyża. Życie obarcza go różnorakimi ciężarami – bardzo wielkimi: śmierć w rodzinie, tragiczny wypadek, choroba, kalectwo, alkoholizm męża, przemoc w rodzinie; nieco mniejszymi: brak pracy, brak pieniędzy na bieżące potrzeby, samotność, zdrada, niepowodzenie w zamierzeniach, problemy wychowawcze z dziećmi; jak i tymi całkiem małymi: zawód miłosny, awaria samochodu, nagana od szefa, deszczowy urlop. Krzyżem staje się również obawa o najbliższych, niepewność jutra, nieuprzejmość lub złośliwość bliźniego, jakaś wewnętrzna trwoga czy bojaźń. Krzyż to również "zwyczajne i codzienne niewygody, których znoszenie nie jest łatwe" (bł. ks. Michał Sopoćko).
Dojrzeć do swojej małości
Często człowiek chce odrzucić te ciężary bądź przyjmuje je z wielkim oporem. Stające przed nim trudności zdają się mu czasami ponad jego siły – ciężary nie do uniesienia, problemy nie do rozwiązania, przeszkody nie do przebrnięcia. Nie chcąc dojrzeć swojej małości i niemocy, swojego zagubienia, podnosi oczy ku niebu i Bogu składa skargę na swoją niedolę; do Boga ma pretensje, że go opuścił, że nie chce mu pomóc, że jest nieczuły; bywa, że się na Niego obraża.
"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16,24) – tymi słowami Jezus ukazał człowiekowi trudną drogę, na którą tak niewielu chce wejść, a jeszcze mniej chce nią wytrwale podążać. Słowa te u wielu rodzą raczej sprzeciw i bunt. Dlatego też chciałoby się ten ciężar, zwany krzyżem, jaki przynosi każdy dzień albo bezwzględnie odrzucić, albo nie dotykając – przejść obok, albo zostawić za sobą, a nawet przerzucić na cudze ramiona. Ale czy można? Wielki pisarz Józef I. Kraszewski zachęcał:
Krzyż nieśmy z twarzą radosną i pogodną,
Z męstwem niezgiętym, ze źrenicą chłodną.
Każdy ma swój krzyż
Każdy człowiek ma przydany sobie tylko swój krzyż, który musi wnieść na swoją Golgotę – mimo przeciwności, mimo słabości, mimo upadków. Musi! Bóg nie daje alternatywy. Daje natomiast siłę. Błogosławiony Jan Paweł II powiedział: "Zadania, jakie Pan Bóg stawia przed nami, są na miarę każdego z nas. Nie przekraczają naszych możliwości."
Nie sposób przecież odrzucić własnego krzyża. Ale człowiekowi potrzeba ogromnej siły wewnętrznej, pokory i służebności, aby ten krzyż przyjąć bez sprzeciwu, bez buntu, bez pretensji. I nie ważne, jak ciężki jest to krzyż, jak bolesne przeżycia ani spiętrzenie przeszkód – człowiek musi umieć go przyjąć, nauczyć się z nim obcować. Aby podołać ciężarowi własnego krzyża, trzeba się wpatrzyć w krzyż Chrystusowy. Wzorować się na Chrystusie niosącym krzyż. Przecież On niesie swój krzyż nadludzkim wysiłkiem, a mimo to nie skarży się, nie odrzuca krzyża, nie buntuje się. Tylko, mimo bólu i cierpienia, wypełnia wolę swego Ojca. Gdy upada – podnosi się, gdy omdlewa – sił dodaje Mu zamierzony cel. Trzeba w najtrudniejszych momentach spojrzeć na dźwigającego krzyż Chrystusa, aby samemu odkryć w sobie nową moc, która pomoże przezwyciężyć trudności, wytrzymać ból, uśmiech znaleźć wśród łez. Bo ten, kto nie chce przyjąć ciężaru własnego krzyża, przegrywa swoje życie – i to doczesne, i to wieczne. Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko powiedział: "Przez krzyż idzie się do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma."
Odpowiedzią jest krzyż Chrystusowy
Człowiek dotknięty bólem, cierpieniem, nieszczęściem, gdy mu się zdaje, że już nie da rady, nie podoła, staje przed Bogiem i pyta: Boże, dlaczego mnie to spotkało? jak długo to jeszcze potrwa? za co mnie tak karzesz? Ale nie słyszy odpowiedzi, której Bóg udzielił już dawno temu – 2000 tysiące lat temu! Odpowiedzią jest bowiem krzyż Chrystusowy! Odpowiedzią i drogowskazem. "Na drogach ludzkich sumień, nieraz tak trudnych i tak bardzo powikłanych, Bóg postawił wielki drogowskaz, który życiu ludzkiemu nadaje kierunek i ostateczny sens. Jest nim krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa" (bł. Jan Paweł II). Ludzki krzyż znajduje swoje rozwiązanie w Krzyżu Chrystusa. Ten kto to dostrzega, nie załamie się pod ciężarem życiowego krzyża, lecz z powodzeniem niesie go przez swoje życie.
W zbiorze aforyzmów Adama Mickiewicza pt. "Zdania i uwagi", jest dwuwiersz pt. "Skarga":
Uszło szczęście i próżno dotąd za nim chodzę!
– Nie uszło, czeka na ciebie na krzyżowej drodze.
Słowa te dokładnie przystają również do rzeczywistości współczesnego człowieka – zaganianego, szukającego, zagubionego, a w końcu rozczarowanego. Krzyż i droga życiowa, którą człowiek pokonuje pod jego ciężarem, nie jest umęczeniem człowieka bądź środkiem prowadzącym do jego zatracenia.
Odnaleźć siebie
Na własnej drodze krzyżowej, pod ciężarem własnego życiowego krzyża, człowiek odnajduje siebie, dostrzega prawdę o sobie, a jego życie nabiera nowej perspektywy. Lecz nie znajdzie ani nie dostrzeże tej prawdy, nie zrozumie Bożej miłości i wzmocni się krzyżową ofiarą Chrystusa, gdy zabraknie mu pokory, gdy nie powie Bogu: tak, przyjmuję ten krzyż! Albowiem to nie ciężar życiowego krzyża jest sensem bytu człowieka, ale przez pokorne dźwiganie swojego krzyża znajduje on sens swojego życia, owo "zagubione szczęście" z powyższego dwuwiersza, owo zmartwychwstanie, o którym mówił bł. ks. Jerzy Popiełuszko.
Tadeusz Basiura