Maranatha, przyjdź Panie Jezu! Rozważanie na IV niedzielę Adwentu: Przyjęcie
Słowo „przyjęcie” (kogoś) ścisłe się wiąże z okazaniem miłości, miłosierdzia (caritas) i gościnności oraz opiera się na zaufaniu do tego, kogo przyjmujemy. Także przyjęcie Jezusa implikuje zaufanie Jemu, Jego Słowu. Pojęcie „przyjęcia kogoś” oznacza zrobienie miejsca, otwarcie bram swego domu, swego serca. Staje się miejscem spotkania z bliźnim, jego niepowtarzalnością i historią osobistą, często trudną i zawirowaną. Takim najznakomitszym przykładem „przyjęcia” jest Maryja. Jak Ona, także i my możemy przyjąć Boże Przesłanie skierowane do nas, często nieoczekiwane i wymagające zmiany życia i horyzontów myślenia. Potrzebne staje się tu zaufanie i wiara. Przyjąć to znaczy otworzyć się na znaki czasu, na Boży plan. Zastanówmy się nad krótkim opowiadaniem włoskiego salezjanina, księdza Bruno Ferrero.
Była sobie pewna sędziwa pani, która wiele godzin dnia spędzała na pobożnych modlitwach. Pewnego razu usłyszała głos Boga, który mówił do niej: Dziś przyjdę odwiedzić cię. Możecie sobie wyobrazić radość i dumę staruszki. Zaczęła sprzątać, czyścić, wyrabiać ciasto i piec ciastka. Potem ubrała się w najpiękniejszą suknię i zaczęła oczekiwać na przybycie Boga.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Staruszka pobiegła je otworzyć. Była to jedynie sąsiadka, która miała chore dziecko i prosiła o pożyczenie termometru. Staruszka, wypchnęła ją za drzwi, mówiąc idź do innego sąsiada, bo ja nie mam dziś czasu na takie głupstwa, czekam na dobrego Boga, który ma przyjść. Idź już do kogo innego! Po pewnym czasie ktoś znowu zapukał. Staruszka spojrzała w lustro, poprawiła włosy i pobiegła otworzyć. Ale któż to był? Chłopak, który sprzedawał jakieś tanie rzeczy. Staruszka wybuchnęła: Czekam na Boga, Nie mam czasu. Przyjdź innym razem. Po chwili zapukano znowu. To jakaś kobieta prosiła o wsparcie na jej dzieci, bo mąż stracił pracę. Staruszka znowu rzekła: O nie! Wszyscy właśnie dzisiaj. Zostawcie mnie w spokoju. Czekam na ważnego gościa.
Dzień mijał. Godzina po godzinie. Nadszedł wieczór i Bóg nie pokazał się. Staruszka była mocno rozczarowana. W końcu zdecydowała, że pójdzie spać. W śnie ukazał się jej dobry Bóg i powiedział: Dziś trzykrotnie przyszedłem cię odwiedzić i po trzykroć nie przyjęłaś Mnie!
To krótkie opowiadanie, przybliżyło nam, tak często zapominany a jednocześnie bardzo ważny temat, jakim jest obecność Boga w człowieku. I to jest nasz codzienny „adwent” trwający całe życie. Czasem jest trudny do odkrycia, ale jest jednocześnie bardzo realny i rzeczywisty. Chrystus przychodzi do nas w nieoczekiwanych chwilach i sytuacjach, aby zapoczątkować w nas nowy sposób życia. Sposób, na który składa się miłość bliźniego, dobroć i sprawiedliwość. Być człowiekiem dobrej woli oznacza przede wszystkim być człowiekiem gotowym żyć w miłości i sprawiedliwości. W przeciwnym razie nawet modlitwy nie doprowadzą do spotkania z przychodzącym Bogiem. Grota betlejemska to miejsce szczególnie uprzywilejowane do spoglądania na świat oczyma Boga. W Boże Narodzenie rozjaśnia się horyzont każdego stworzenia. Chor aniołów rozbudza nie tylko w człowieku, ale i w całym stworzeniu nostalgię na niebem. W sercu człowieka ukochanego przez Boga kiełkuje nasienie dobrej nowiny: że Bóg kocha nie tylko człowieka, ale wszystkie, nawet najmniejsze stworzenia, które mu towarzyszą w wędrówce po krętych ścieżkach życia. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże w dzień Bożego Narodzenia, ofiaruje Bogu swą niedoskonałą naturę ludzką i ubiera w nią Syna Bożego.
Ksiądz Guanella kontemplując godność osoby ludzkiej uklęka przed swoim bliźnim i mówi: „W twoim bracie wszystko jest święte. Jest święte ciało i nie tylko dlatego, że towarzyszy mu dusza, ale dlatego, że jest monumentem Bożego dzieła… Jest święta dusza, gdyż jest tchnieniem Wszechmogącego i żyje Bożym życiem oraz przypomina obraz Boga, tak jak synowie przypominają oblicze swych ojców. Człowiek jest nieśmiertelny, jak jego Pan; Bóg, który nigdy nie umiera”.
Przyjście Mesjasza na ziemię to Boża Pieśń o Ewangelii Życia. Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał. Kościół – Matka i Nauczycielka, raduje się w to święto. Oblicze Kościoła jaśnieje, jak oblicze Matki Bożej spoglądającej na Dzieciątko Jezus, wychwalane przez Aniołów, podziwiane przez pasterzy i adorowane przez Trzech Króli.
Kościół żyje wiecznym wspomnieniem Narodzenia Boga, rodząc ciągle nowych synów, tworząc potencjał nadziei przyszłych pokoleń. Matka – Kościół ma swój dom pełen synów i im przekazuje dobry „zaczyn” życia, aby go strzec, przechowywać i przekazywać, śpiewając nieustanny hymn radości i wdzięczności Bogu. Tajemnica Macierzyństwa Kościoła jest niezbadana, jak tajemnica macierzyństwa każdej kobiety. Dla mężczyzny trudno jest mówić o życiu. Przywilej niesienia życia, nie jest przywilejem dla mężczyzn. Jesteśmy poprzez to nieco niżej od kobiet.
Włoski reżyser Franco Zeffirelli, twórca filmu „Jezus z Nazaretu” napisał, że: „cud uczucia rozwoju życia we własnym łonie, dostrzeganie jego rozkwitu i wreszcie wydania go na świat, czyni was – kobiety – mocnymi. Jeżeli nawet na koniec, synowie was zawiodą, to lat wzrastania waszych synów, nikt wam nie odbierze. Kiedy utrapienia świata, opuszczenie i brak uczucia zwali się na wasze barki, wróćcie wtedy myślami i sercem do tych cudownych miesięcy, w których „stwarzałyście nowe życie”.
Od momentu, w którym pierwsze uderzenie życia „animuje” łono kobiety, na niebie rodzi się nowa gwiazda, która nigdy nie zgaśnie. Jakikolwiek będzie przebieg tego nowego życia, to więź miedzy tymi dwoma osobami, jest tak witalna, że żadne nieszczęście czy niewdzięczność, a nawet śmierć, jej nie złamie.
W Betlejem Bóg ogłosił w niezatarty sposób Swoją miłość dla życia i dla każdego życia. W Betlejem ludzkość została „dotknięta” wartością życia. W pielgrzymce ubogich pasterzy i bogatych królów do groty betlejemskiej został potwierdzony pakt solidarności z życiem. Hołd złożony przez prostych pasterzy, adoracja Trzech Króli, wyrażają świętą wartość każdego istnienia bez względu na status społeczny, kolor skory, wyznawaną religię, język i kulturę.
Tej nocy cała ludzkość została wyniesiona do godności „królewskiego plemienia”, ludu zdobytego przez dobroć i miłosierdzie Boga.
Tej nocy, w której cały świat trwał w wielkim pokoju i ciszy, Bóg zwiastował swoją Ewangelię pokoju i nauczył chrześcijan stylu ewangelizacji.
Bóg rozpoczął od ewangelizacji życia, ogłaszając tę nowinę na wszystkich drogach świata i posłał swych aniołów z tą wieścią. Bóg ewangelizuje życie „wzywając” biednych pasterzy i napełniając ich oczy cudami.
Ewangelizować życie, oznacza przyjąć i rozwijać wszystkie pozytywne siły życia, które Bóg ofiarowuje każdemu człowiekowi. Bóg ewangelizuje życie „promieniując” poprzez Swojego „bezbronnego” Syna. W świecie osieroconym i pragnącym miłości, być pewnym, że Bóg nas obejmuje ciepłem Swej miłości ojcowskiej – aż tak, że posyła nam Swego Syna, aby podzielić razem z nami ziemski żywot – jest jedynym fundamentem radości i szczęścia.
Po tej nocy 25-go grudnia, ścieżka, która wiodła do groty betlejemskiej stała się drogą. Oczy ubogich dostrzegły swoją gwiazdkę rozjaśniającą niebo i odkryły, że ścieżka ich życia nie jest już taka ciemna. W to święto, także samotność, jest jak „lampa, która akceptuje swoje zapomnienie w ciągu dnia, aby wieczorem dostać pocałunek płomienia”.
Nasze życie nie jest niczym innym, jak właśnie takim oczekiwaniem i przyjęciem „pocałunku płomienia”. Tym płomieniem jest Przyjaciel Jezus, który „zstępuje z nieba i daje życie światu” i jak kontynuuje ewangelista Jan: „wszyscy ci, którzy odrodzą się z góry są objęci światłem życia”, i wszystkie nadzieje pielgrzymujące w naszym ciele, wychodzą z mroku niepewności i pukają do domu światła, i to jest autentyczne i nigdy nie gasnące światło, które „oświeca każdego człowieka”, które wchodzi w nasze życie.
W Boże Narodzenie Bóg wzywa nas – po tym jak przyjęliśmy to Światło – do ewangelizacji tym Światłem, promieniując nim w myślach i czynach każdego dnia tak, że każdy dzień stanie się dla nas Bożym Narodzeniem.
ks. Wiesław