Maranatha, przyjdź Panie Jezu! Rozważanie na III niedzielę Adwentu: Radość

Gdy jeszcze mieszkałem w Rzymie, pewnego dnia we włoskiej telewizji usłyszałem ciekawą rzecz. Wiadomo Włosi to wesoły naród, ale pewien ośrodek badań społecznych podawał ile to śmieją się statystycznie Włosi. Otóż 50 lat temu, zaraz po wojnie, gdy jeszcze panowała bieda i trzeba było odbudowywać kraj po zniszczeniach wojennych, wówczas statystycznie Włosi śmiali się 18 minut na dzień. A dziś, gdy żyje im się dostatnio, gdy jest tyle rozmaitych środków służących zabawie i radości jak kina, telewizja, internet, wyjazdy, wycieczki w góry, nad morze, itp., gdy istnieje cały przemysł rozrywkowy, dyskoteki, zabawy, turnieje, imprezy sportowe, to jednak statystycznie Włosi śmieją się już tylko… 6 minut na dzień. (Ciekaw jestem ile śmieje się statystyczny Polak?)

Od czego więc zależy radość życia? Czy od dostatku, czy od zdrowia, czy od sławy, czy od posiadanej władzy, czy też od czegoś innego?

Radość jest postawą wielkanocną. W Nowym Testamencie ta radość płynie ze spotkania z Jezusem, z zachwytu nad Jego nauczaniem i ze świadomości, iż zostaliśmy nazwani synami Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. I tylko historia Chrystusowego krzyża pozwala dojrzewać w sercu apostołów prawdziwej i autentycznej, niczym nie skrępowanej radości.

Radość jest darem, który się jawi dopiero po trudnym niekiedy etapie postawy czuwania, nawrócenia i próby. Wtedy dopiero jasno i pewnie dostrzega się w spokoju ducha cel swej wędrówki duchowej.

Radość, to dar Ducha Świętego to owoc naszej wiary i ufności w Jego moc. To Piękno płynące z zachwytu nad Chrystusem, z kontemplacji Jego oblicza, jak Apostołowie, Piotr, Jakub i Jan na górze Tabor, olśnieni blaskiem Oblicza Jezusa postanawiają zatrzymać czas, zatrzymać te chwile. Mówią Panie, dobrze nam tu być… zbudujmy 3 namioty. Odczuli radość i szczęście w takiej bliskości Jezusa. To jest źródło prawdziwej radości – oglądać oblicze Jezusa. Oto dlaczego Jan Paweł II przed śmiercią był pogodny i nas zachęcał, abyśmy byli pogodni, bo czuł bliskość jedynego źródła szczęścia i radości – Jezusa Chrystusa. I to jest moje życzenie dla was….odkryć piękno oblicza Jezusa, także w drugim człowieku, tym potrzebującym, jak to uczynił Św. Brat Albert, bł. Matka Teresa z Kalkuty czy bł. Luigi Guanella.

Wtedy z łatwością powtórzymy: „Wobec nie poznanych przestrzeni nieba, to wszystko blednie. Chciałbym tam pójść jako ktoś, kto zna już jego przedsionki i kogo Gospodarze się spodziewają… I po to jest chyba dane życie”. Te słowa napisał Łukasz, pewien kilkunastoletni chłopak, który po wielu poszukiwaniach odnalazł radość, odnalazł szczęście w Chrystusie eucharystycznym. To dało mu siłę i nadzieję do zmagania się codziennie z życiem. To go zahartowało, bo znalazł cel, znalazł wartość, znalazł radość swego życia. A tym odnajdywaniem radości jest zapominanie o sobie, a bycie całym dla drugiej osoby. Jan Paweł II powiedział, że więcej radości jest w dawaniu niż w otrzymywaniu. I my to dziś zrozumieliśmy, dał się cały, dla Boga i dla człowieka, „Cały twój, Totus Tuus”. I to była jego radość, jego pewność dobrze przeżytego życia, po którym już czeka tylko nagroda. Przed śmiercią powiedział w ostatnich słowach, abyśmy byli radośni, jak on jest radosny, pomimo bólu i cierpienia. Tu leży właśnie sekret jego radości, którym się dzieli z nami- oddać się całym Bogu, jak Maryja…Totus Tuus.

„Bo życie tylko wtedy ma sens, kiedy się je przemienia po trochu w coś, co jest poza nami” powiedział A. Saint de Exupery w „Twierdzy”. Zapomnieć o sobie, aby drugi człowiek mógł być szczęśliwy. Nikt z nas nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie…teraz to lepiej rozumiemy. Neapolitańczycy mawiają, że „można żyć nie wiedząc po co, ale nie można żyć, nie wiedząc dla kogo”…oto nasze zadanie, oto nasze wyzwanie. A w swoim Liście Apostolskim „Mane nobiscum, Domine” Jan Paweł II dał nam odpowiedź na to pytanie: „pamiętajcie, że Jezus w tabernakulum oczekuje, by napełnić wasze serca tym głębokim doświadczeniem przyjaźni, która jako jedyna może nadać sens i pełnię waszemu życiu”.

ks. Wiesław 

Maranatha, przyjdź Panie Jezu! Rozważanie na II niedzielę Adwentu: Nawrócenie

Nawrócenie jest właściwie konsekwencją czuwania. Kiedy żyje się w postawie czuwania, wtedy łatwo jest zauważyć, że powoli zmierzamy w innym kierunku, nie tam, dokąd nas wzywano, nie tam, dokąd pragnęliśmy, nie tam, gdzie nas oczekują…

Wszyscy jesteśmy jednomyślni, że aby się nawrócić, nie chodzi tylko i nade wszystko o zmianę postawy życiowej, ile o zmianę, wręcz rewolucję swojego myślenia, swej mentalności. Chodzi o taką swoistą metanoię, która odmieni wszystko w nas, całego człowieka. To takie oczyszczenie naszego sposobu myślenia, wartościowania, naszego wyrażania się, naszego języka, naszego spostrzegania Boga i drugiego człowieka. A wszystko to po to, abyśmy lepiej potrafili dzielić się z bliźnim i otrzymywać od niego nasze bogactwo duchowe, nasze wartości, nasze sukcesy i porażki, nasze nadzieje i marzenia ukryte w sercu.

Słyszałem kiedyś, że Chińczycy pozdrawiają się w bardzo ciekawy sposób. Nie życzą sobie jak my; dobrego dnia, czy dobrego wieczoru, ale gdy spotykają się na drodze, w domu czy gdzie indziej, pytają: skąd przychodzisz i dokąd idziesz. Pozdrowienie to zawiera w sobie dwa pytania, pytania fundamentalne dla każdego człowieka. Skąd przychodzisz? jakie są twoje korzenie, twoja osobista i rodzinna historia? Jakie jest twoje środowisko, w którym się wychowałeś? kto i do jakich wartości cię wychował? Jaka jest wreszcie twoja hierarchia wartości? Co dla ciebie jest najcenniejsze w życiu?

A drugie pytanie jest pytaniem o przyszłość. Dokąd zmierzasz? jakie masz cele w życiu? Jakie jest twoje powołanie, które realizujesz? Co wreszcie jest dla ciebie inspiracją i nadzieją w życiu? gdzie leży twoje zbawienie?

Ojciec Św. Jan Paweł II nawiązuje do tego w swojej adhortacji Ecclesia in Europa i stawia społeczności Europy, a więc także Tobie i mnie, takie właśnie pytanie: Europo skąd przychodzisz i dokąd zamierzasz iść? W swojej Adhortacji zdaje się kreślić sytuację Europy jako sytuację beznadziejności. Widzimy na naszych oczach jak pragnie się wykreślić Imię Boga z historii Europy, a w ten sposób wykreślić całe dziedzictwo chrześcijańskie. Z drugiej strony odczuwa się lęk przed przyszłością, samotność, obojętność i dążenia do narzucenia antropologii bez Boga i bez Jezusa. Brak nadziei stał się już niemal najmodniejszym tematem. Lubimy ponarzekać na wszystko i na wszystkich. Z drugiej strony tak mocno tkwi w człowieku nostalgia za nadzieją, za prawdziwą miłością, za pokojem i za szczerą przyjaźnią. Przezwyciężenie mentalności filozofii bezsensu, jak w dzisiejszych teledyskach (pociąg wjeżdża do pokoju, z umywalki wychodzą myszy, ludzie rozsypują się w proch itd.) tego braku nadziei, to nasze „być” lub „nie być” naszego człowieczeństwa, naszej wiary w Chrystusa.

Antoine Saint Exupery w „Twierdzy” pisze: „Jeżeli się kobietom zamykają łona, rodziny zamieniają się w kontrakty- ważne, gdy przynoszą dochód- i jeżeli wycie tłuszczy staje się prawem, a zapewnienie rozrywki pierwszym obowiązkiem rządzących, wtedy wiem, że soki życia uciekły z narodu, że nawykł do spożywania papki. A lęk przed jej brakiem sprawi, że sam pójdzie do klatki za każdym dozorcą, który mu pokaże miskę pełną strawy”. Europa straciła lub traci nadzieję, bo traci swoją tożsamość. Trzeba wracać do korzeni swojej tożsamości, europejskiej, chrześcijańskiej. Exupery pisze: „Ceń swoją ojcowiznę, tylko głupiec bowiem powtarza, że wszędzie są domy, szkoły, cmentarze. I sam żyje jak bydlę, któremu obora i wiązka słomy w barłogu zupełnie wystarczy…Są też inni mędrkowie, sami może mniej groźni, lecz niebezpieczni w stadzie. To głupcy, którzy myślą, że tylko istnieje to, czego mogą dotknąć, a o wszystkich rzeczach, które są od nich większe i się nie poddają ich śmiesznym badaniom- sądzą, że ich nie ma. Studiują uporczywie, lecz przez całe życie nie pojmą, czym jest ojczyzna, a zamiast świątyni dostrzegą kamienne bloki spojone zaprawą. Ślepcy, którzy nie widzą, że wszelkie istnienie jest Boskim darem, a więź słów i rzeczy- Boskim połączeniem, którym jak pępowiną płynie dla nas życie”.

Na synodzie biskupów europejskich podkreślono, że najbardziej palącą kwestią to wzrastająca potrzeba nadziei, która może nadać sens życiu oraz historii i która pozwoli nam iść razem. Dlatego też Ojciec Św. Jan Paweł II jako odpowiedź i jedyną pewną szansę podaje wiarę i ufność w Jezusa Chrystusa. Stąd też w dokumencie Ripartire da Cristo wzywa, abyśmy „podjęli drogę naznaczoną kontemplacją Chrystusa ze wzrokiem bardziej niż kiedykolwiek wpatrującym się w oblicze Pana” (23). A gdzie mamy kontemplować to oblicze Syna Bożego?- spytamy- Dokument Ecclesia in Europa wskazuje na to oblicze ukryte niekiedy w ubogim pozbawionym nadziei na polepszenie swego bytu, w bezrobotnym, w opuszczonym chorym, w samotnym staruszku, w rodzinie wielodzietnej borykającej się z trudnościami, w młodzieży z trwogą spoglądającej na swoje jutro. Im wszystkim mamy nieść nadzieję objawiającego się Boga- Miłości, Boga jako ukochanego Ojca, który pochyla się nad swoim stworzeniem, podnosi je do swojej godności, który nie zapomina nigdy o swoich danych obietnicach, który w swojej Opatrzności kieruje światem.

W swojej Adhortacji Jan Paweł II nawiązuje do Księgi Apokalipsy, która zawiera słowa skierowane do wszystkich wspólnot chrześcijańskich, także i dzisiejszych wspólnot, także i do nas dziś, bo słowo Boże jest zawsze aktualne. Ważne abyśmy uważnie i czujnie umieli interpretować i przeżywać te słowa oraz odnajdywać ślady w naszej historii osobistej i wspólnotowej. „Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze mną, by każdemu odpłacić, jaka jest jego praca. Jam jest Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec. Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała i aby bramami wchodzili do Miasta” (Ap 22,12-14).

Dlatego winniśmy patrzeć na świat i jego historię, na nasze osobiste dzieje z głęboką ufnością, która wypływa z wiary w Ostateczne Przyjście Pana. To Jezus jest naszą nadzieją. Dokument Ecclesia in Europa podkreśla: „Kościół ma do zaoferowania Europie najcenniejsze dobro, jakiego nikt nie może jej dać: wiara w Jezusa Chrystusa, źródło nadziei, które nie zawodzi” (18). Jest to zasadniczy dar leżący u podstaw jedności Europy, który daje jej tożsamość i nadzieję i jest jedyną Mądrością ludów Europy. Tutaj znajdujemy odpowiedź na pierwszą część starego chińskiego pozdrowienia i zarazem odpowiedź na drugą jego część-, dokąd zmierzamy! Jedyna pewna droga to Chrystus. To on jest naszym powołaniem. Cel naszej misji jest więc bardzo jasny. Jasne są też i metody. Ojciec Św. Jan Paweł II zwracając się do młodzieży powiedział kiedyś: „wymagajcie od siebie, nawet choćby i inni od was nie wymagali”. A w czasie światowego dnia młodzieży w Rzymie powiedział: „bądźcie stróżami nowego poranka” czyli innymi słowy wzywa abyśmy byli w postawie czuwania. Abyśmy strzegli powierzonych nam tajemnic wiary, naszej kultury i tożsamości chrześcijańskiej i abyśmy jako stróżowie nowego poranka nieśli innym radość porannej zorzy, wschodzącego słońca- oczekiwanego Mesjasza.

Zegary nas nie oszukują. Co dzień od początku wskazują godziny. Minione chwile więcej już nie wrócą. Jesteśmy coraz bliżej najważniejszej chwili naszego życia- chwili przejścia, chwili spotkania. W niej rozegra się sprawa naszej wieczności. Może więc warto przypomnieć słowa Św. Pawła „Baczcie więc pilnie, jak postępujecie, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy wyzyskując czas” (Ef 5,15).

Marana tha, przyjdź Panie Jezu! Rozważanie na I niedzielę Adwentu: Czuwanie

To „historyczne wołanie”, którym pierwsi uczniowie zwracali się do Pana i wyrażali swoje głębokie pragnienie wydarzenia ostatecznego. Jest to słowo aramejskie, które oznacza oczekiwanie na Kogoś, kto przychodzi, aby uzdrowić, aby przynieść słodycz w gorzkiej codzienności dnia, aby podnieść z pochylenia się w samym sobie z nieufności i rozpaczy…

Słowo Boże na Adwent pomoże nam przejść tę wędrówkę w kierunku spotkania z Przybywającym Panem… Marana tha!

Podzielimy ten czas na cztery tygodnie, na cztery etapy naszej wędrówki, które jednak nie są nowe, gdyż cyklicznie, zmieniają się i wracają co trzy lata. Zawsze jednak liturgia Kościoła pozwala nam osobiście czynić je aktualnymi, twórczymi i przemieniającymi nasze życie. Chciałbym więc podzielić te cztery tygodnie Adwentu na cztery postawy: Czuwanie – Nawrócenie – Radość – Przyjęcie.

Cztery słowa, które mogą stać się naszymi drogowskazami, aby dotrzeć do Betlejem, do przychodzącego Mesjasza.

I Tydzień: Czuwanie

Postawa czuwania to mój wkład w historię życia osobistego, wspólnoty rodzinnej, zakonnej, parafialnej, kościelnej, aby Bóg mógł w pełni zrealizować swój odwieczny plan zbawienia. Wszyscy jesteśmy tu wezwani do współpracy z Bogiem. Każdy z nas, kto pragnie czuwać, tym samym pragnie, aby nasze życie nie było zamknięciem się w sobie, w swoim egoizmie, w świecie dzisiejszym, lecz aby było zaufaniem w Boga obietnic i w to, co On nam wskaże na przyszłość. Postawa czuwania jest dziś bardzo ważna i konieczna, gdyż obecne czasy cechują się wieloma znakami kryzysu: w sobie, w rodzinie, w państwach, w świecie i brakuje optymizmu na przyszłość. Skoro więc wyruszamy na wędrówkę adwentową, to zacznijmy może od ciekawego zdarzenia.

Herbert Wells w opowiadaniu zatytułowanym „Kraina niewidomych” przedstawia bohatera opowiadania Nuneza, który wśród odciętych od świata stoków górskich odnajduje dolinę, w której mieszkają sami niewidomi. Nie podejrzewają oni, że istnieje coś takiego jak zmysł wzroku. Opowieści Nuneza o pięknie kwiatów, kolorach tęczy uznają za majaczenie jego chorej wyobraźni. Nunez nie ma środków, którymi mógłby ich o tym przekonać. Niewidomi podejrzewając Nuneza o urojenia psychiczne, których przyczyną jest według nich nadmierna aktywność gałek ocznych sugerują przeprowadzenie operacji, która usunie chorobę i doprowadzi go do poznania pełnej prawdy o świecie odkrywanej przy pomocy dotyku.

Tyle opowiadanie. Dla nas ważne jest jednak przesłanie: codzienne przyzwyczajenie może łatwo zaprowadzić nas do kształtowania postaw niewidomych, zamkniętych w swoim świecie na głęboką prawdę, która jest tuż obok nas. Należy otwierać się na nowe, Boże znaki nadziei. Szukać ich. Do nas przecież zwraca się Ojciec Św. Jan Paweł II, aby być stróżami nowego poranka, czyli tymi, którzy nie tylko czuwają, czyli strzegą cennego depozytu, ale którzy jako pierwsi dostrzegają rodzący się świt nowego dnia, radosny poranek chrześcijaństwa, jako ci, którzy widzą nową nadzieję i o niej zwiastują innym. To jest nasze przesłanie chrześcijan XXI wieku.

Jaki program, jaki plan wskazywać więc mamy ludziom, w jakim kierunku iść – spytamy? Bóg ma gotowy program na to szczęście. Aby go odnajdywać codziennie w naszym życiu, musimy na nowo rozpocząć od Chrystusa. Musimy uczynić Go centrum naszego życia, naszego dnia. Modlitwa wspólnotowa i osobista oparta o autentyczne i konkretne świadectwo miłości bliźniego. Oto nasz program. Ojciec Święty Jan Paweł II w swoim Liście Apostolskim „Novo Millennio Ineunte” pisze: „Nie ulegajmy bynajmniej naiwnemu przekonaniu, że można znaleźć jakąś magiczną formułę, która pozwoli rozwiązać wielkie problemy naszej epoki. Nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z Wami! Nie trzeba zatem wyszukiwać nowego programu. Program już istnieje: ten sam, co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem. Program ten nie zmienia się mimo upływu czasu i ewolucji kultur, chociaż bierze pod uwagę epokę i kulturę, aby możliwy był prawdziwy dialog i rzeczywiste porozumienie. Ten właśnie niezmienny program jest naszym programem…” (29).

Błogosławiony Luigi Guanella zwykł mawiać, że „serce prawdziwego chrześcijanina, które wierzy i jest wrażliwe, nie może przejść obojętnie wobec ludzkiej nędzy”. A weryfikację autentycznej wiary zawiera w słynnym zdaniu: „iż stopień cywilizacji danego narodu mierzy się szacunkiem do osób najbardziej w nim cierpiących…”.

Prawdę tę potwierdza Ojciec Święty Jan Paweł II słowami: „winniśmy zatem postępować w taki sposób, aby w każdej chrześcijańskiej wspólnocie ubodzy czuli się jak u siebie w domu. Czyż taki styl bycia nie stałby się największą i najbardziej skuteczną formą głoszenia Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym? Bez tak rozumianej ewangelizacji dokonującej się przez miłosierdzie i świadectwo chrześcijańskiego ubóstwa, głoszenie Ewangelii- będące przecież pierwszym nakazem miłosierdzia- może pozostać nie zrozumiane i utonąć w powodzi słów, którymi i tak jesteśmy nieustannie zalewani we współczesnym społeczeństwie przez środki przekazu. Miłosierdzie czynów nadaje nieodpartą moc miłosierdziu słów” (50). Postawa czuwania jest więc postawą otwartych oczu na Chrystusa przechodzącego i przychodzącego do nas. Zauważmy Go, zaprośmy do siebie, On zmieni nasze życie.

ks. Wiesław