Do pogłębionej refleksji na temat Kościoła zachęca Metropolita Przemyski, abp Adam Szal, w liście pasterskim przeznaczonym na 1. Niedzielę Adwentu tj. 27 listopada 2022 r.

Wierzę w Kościół Chrystusowy

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię[1]. To zapraszające wołanie Chrystusa jest streszczeniem postawy Stwórcy, który po grzechu pierworodnym, pragnie odbudować wspólnotę między Sobą a ludźmi. W czasach Starego Testamentu, wołanie to było wielokrotnie przypominane przez patriarchów i proroków, wzywających zawsze do nawrócenia, które jest istotnym etapem powrotu do jedności z Bogiem.

W Bożym planie zbawienia specjalną misję w tym względzie spełnił Syn Boży, stając się Człowiekiem podobnym do nas we wszystkim, oprócz grzechu. Kontynuując ideę tworzenia świętego zgromadzenia, utworzył Kościół, czyli „Święte zwołanie”. Sobór Watykański II, pochylając się nad tajemnicą Kościoła, sięgnął do wielu biblijnych obrazów, mówiąc o Ludzie Bożym, Królestwie Chrystusa na ziemi, Winnicy, Krzewie Winnym, Bożej Budowli, Ciele Mistycznym Chrystusa czy Owczarni. Obrazy te skłaniają nas do zadumy nad rzeczywistością, do której zostaliśmy wprowadzeni przez sakrament chrztu świętego.

W pierwszą niedzielę Adwentu, św. Paweł zachęca nas do intensywnej refleksji: Rozumiejcie chwilę obecną[2]. Prorok Izajasz z kolei wzywa nas do wejścia na świętą górę, aby uczyć się dróg Pana Boga[3]. Z owej góry ma rozlać się na świat dar pokoju: Miecze swe przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy[4]. Wszystko, co do tej pory służyło sprawie wojny, ma stać się narzędziem służącym pokojowi. W podobnym duchu mówi św. Paweł w Liście do Rzymian: Odrzućmy uczynki ciemności[5], a więc grzechy. Naród wędrujący na świętą górę, według św. Pawła, ma  wpatrywać się w Chrystusa i chodzić w Jego świetle. Interpretując obraz świętej góry, można w nim widzieć Górę Syjon, cały naród wybrany lub też nowotestamentalny Kościół. Jego Założyciel i Głowa, Jezus Chrystus, jest w nim stale obecny i zachęca nas, abyśmy chodzili w Jego świetle, uczyli się dróg Pańskich oraz byli przyjaciółmi Boga i ludzi.

  1. Wierzę w Kościół Chrystusowy

Przez ostatnie trzy lata duszpasterskie rozważaliśmy w Polsce tajemnicę Eucharystii. Święty Jan Paweł II napisał całą encyklikę o tym, że Eucharystia tworzy Kościół[6]. Kościół, który z ustanowienia Chrystusa i przez Jego w nim obecność zawiera elementy boskie, ale który jest też rzeczywistością obarczoną ludzkimi słabościami.

Wierzę w Kościół Chrystusowy – to hasło nowego roku duszpasterskiego, ale także zadanie, jakie rozpoczynamy w polskim Kościele z pierwszą niedzielą Adwentu. W kontekście trwającego synodu biskupów, uwzględniając głos wiernych świeckich, biorących udział 

w spotkaniach synodalnych, niezwykle ważnym zadaniem Kościoła na „dziś” jest pogłębiona refleksja o nim samym. Wobec wielu krytycznych głosów o Kościele, zauważając malejącą świadomość wiernych, co do jego istoty i natury, musimy z nową gorliwością przypominać o misji i posłannictwie Kościoła.

Poprzez chrzest zostaliśmy włączeni w krwioobieg Kościoła, w winną latorośl Chrystusa. Wielu katolików utraciło jednak świadomość, że to „my” w nim jesteśmy i że to od nas wszystkich zależy jego żywotność i świętość. Założyciel Ruchu Światło-Życie, ks. Franciszek Blachnicki, słusznie zauważył, że można z Kościołem sympatyzować i jednocześnie go nie akceptować. Można czuć się jego członkiem, ale niechętnie świadczyć o nim w życiu rodzinnym, społecznym i parafialnym[1]. Już w starożytności zauważył to niebezpieczeństwo pisarz chrześcijański, Tertulian, który mawiał, iż „chrześcijanami się nie rodzimy, lecz stajemy”.

W skutek nadużyć niektórych członków Kościoła, medialnej propagandy, a także opieszałości i braku przekonującego świadectwa nas samych, bywa, że wielu chrześcijan zaczyna wątpić w istotę Kościoła, rozumianego jako dzieło Boga na ziemi, ustanowione z myślą o naszym zbawieniu. Jeden z uczestników prac synodalnych diagnozuje sytuację współczesnego Kościoła posługując się wymownym obrazem: Kościół jest jak mieszkanie z osobnymi pokojami, które nie łączą się ze sobą nawet ścianami. W każdym z pokojów zgromadzone są różne grupy: młodzież, osoby niewierzące, księża, parafianie, biskup. Teoretycznie są razem, ale tak naprawdę – osobno. Pomiędzy nimi znajduje się zimny korytarz, na który nikt nie chce wyjść, bo boi się utraty ciepła swojego pokoju. W zimnym korytarzu również przebywają ludzie. Ponieważ nie mogą wejść do żadnego pokoju, zaczynają wychodzić z mieszkania. Tym, co sprawia, że mieszkanie tak wygląda, jest brak chęci zrozumienia innych. W mieszkaniu tym potrzebny jest remont. Remont polega na budowaniu dróg, które prowadzą do Chrystusa. Mogą go przeprowadzić tylko osoby, które zauważają obecną sytuację[2]. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że istnieje pilna potrzeba wyrazistszego świadczenia o Kościele.

Nie można być bowiem chrześcijaninem i członkiem Kościoła „na pół etatu”. Nie można biernie i statycznie uczestniczyć w jego życiu na zasadzie usługobiorcy i usługodawcy świadczeń sakramentalnych i kancelaryjnych. Nie wolno improwizować i wprowadzać do Kościoła jarmarcznej obrzędowości, która jest pozbawiona wiary, zaś nastawiona wyłącznie na powierzchowne emocje i subiektywne doznania. Kościół nie jest niczyją własnością ani bezpańskim poletkiem do religijnych eksperymentów. Idziemy w Kościele za żywą, konkretną Osobą: Jezusem Chrystusem. Chrześcijaństwo to wspólnota ludzi wierzących w Chrystusa. Kościół jest Kościołem Chrystusa, choć niejednokrotnie jego nadprzyrodzony charakter, istotę i piękno zaciemniamy naszym zachowaniem, kapłańskim i świeckim, przeczącym powołaniom, którymi zostaliśmy obdarowani. Poczujmy się posłani do tego, aby w Kościele nie tylko być, ale żyć w nim w taki sposób, by „zimne korytarze” uprzedzeń i niezgody zamieniły się we wspólnotę domu, pełnego wzajemnej miłości i troski.

Kościół jest święty, gdyż jego Założycielem i Głową jest sam Bóg. Ale Kościół tworzą także grzesznicy, dlatego podczas każdej Mszy prosimy w skrusze o przebaczenie grzechów. Tylko w ten sposób możemy wypełnić swoje zadania, zaczerpnąć sił do dalszej drogi oraz z większą pokorą i czujnością przeżywać wierność Ewangelii[3]. Pamiętajmy, że mimo słabości niektórych członków Kościoła, jest on i zawsze pozostanie dla nas niewzruszoną podporą i źródłem łask poprzez obecność Chrystusa i Ducha Świętego. Życiem Kościoła jest wiara 

w Boże obietnice, a jego misją jest zbawienie rodzaju ludzkiego. Wszyscy jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i dlatego naszym zadaniem jest wzbudzać w sobie i w innych troskę o umiłowanie Kościoła. Nie mogą nam być obojętni ani ci, którzy jeszcze Zbawiciela nie odnaleźli, ani ci, którzy odeszli i nie wrócili.

  1. Być świadkiem Kościoła Chrystusa

W Archidiecezji Przemyskiej nasze wysiłki duszpasterskie będą zmierzać w kierunku przypominania prawd katechizmowych o istocie, naturze i misji Kościoła. Chcemy Kościół lepiej zrozumieć oraz poczuć się bardziej jego świadomymi i odpowiedzialnymi przedstawicielami. Każdy z nas ma coś do ofiarowania Kościołowi. Może najwyższy czas zaangażować się w życie parafii oraz zachęcić do tego członków rodziny i sąsiadów? Można to zrobić na różne sposoby: ewangelizacyjnie – poprzez lekturę Słowa Bożego i podejmowanie rozmów na tematy wiary w naszych rodzinach, promocję prasy i mediów katolickich, inicjowanie spotkań formacyjnych i grup dzielenia, formację w ruchach katolickich;  modlitewnie –  poprzez aktywność liturgiczną w parafii i świadectwo modlitwy wstawienniczej osób chorych i cierpiących; charytatywnie – poprzez czynną pomoc potrzebującym i zaangażowanie w dzieła charytatywne; ekonomiczno-administracyjnie – poprzez wymierną troskę o ubogich oraz dobra materialne lokalnego Kościoła.

Wielką rolę do spełnienia mają również ruchy i zrzeszenia katolickie, które, odwołując się do żywotności swoich charyzmatów i zadań, mogą innych przekonać do aktywnego włączenia się we wspólnotę religijno-apostolską na szczeblu parafialnym i diecezjalnym. Szczególną rolę pełni tutaj Akcja Katolicka, w której wierni formują się w Kościele i dla Kościoła, aby przekazywać wiarę przyszłym pokoleniom. Wsłuchujmy się w katechezy radiowe o Kościele w Radiu FARA, dzięki którym będziemy mogli lepiej poznać istotę i naturę Kościoła. Warto w swoich małych ojczyznach odkrywać heroicznych, pokornych ludzi, którzy swoim życiem pozostawili trwałe ślady miłości Boga i Jego Kościoła, nawet, jeśli nie zostali ogłoszeni świętymi lub błogosławionymi. Pomocą katechizmową będzie dla nas broszura kolędowa, w której znajdziemy praktyczne wskazania dotyczące sakramentów świętych, budujących, umacniających i wyrażających wiarę w Kościół Chrystusowy.

W ostatnich latach, każdy nowy rok duszpasterski w Archidiecezji Przemyskiej ma swojego patrona, przewodnika i orędownika. W obecnym roku liturgicznym, ze szczególną uwagą będziemy wpatrywać się w życie i działalność św. Andrzeja Boboli, Patrona Polski. Poznając jego historię, odwołując się do wezwań litanijnych jemu poświęconych, chcemy uczyć się gorliwości o zbawienie dusz. Przyzywając jego wstawiennictwa, będziemy motywować się do odważnego świadectwa wiary w czasach niełatwych dla współczesnego Kościoła oraz będziemy odnawiać zapał i gorliwość apostolską.

Drodzy Diecezjanie!

Wielkim wydarzeniem wiary w naszej Archidiecezji będzie peregrynacja Obrazu Najświętszego Serca Pana Jezusa, który będzie nawiedzał nasze parafie oraz domy rodzinne. Jej rozpoczęcie zostało zaplanowane na 16 maja 2023 r. Chrystus wciąż powtarza: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię…[1]. Peregrynacja wizerunku Serca Pana Jezusa niech będzie dla nas wszystkich okazją do nawiązania oraz umocnienia duchowej łączności z Kościołem. Niech pomaga nam w tym św. Andrzej Bobola, którego relikwie będą odwiedzać wspólnoty parafialne w przeddzień peregrynacji obrazu. 

Choć ramy czasowe peregrynacji przekroczą rok liturgiczny, to inicjatywa ta niech nas głęboko poruszy i pozwoli odkryć na nowo miłujące Serca Boga. Niech zapali nas do odważnego i przekonującego świadectwa o Chrystusie i Jego Kościele w środowiskach rodzinnych, sąsiedzkich i parafialnych. On wywyższony na krzyżu, w swojej nieskończonej miłości ofiarował za nas samego siebie – modli się Kościół słowami prefacji w Mszy o Najświętszym Sercu Pana Jezusa. Z Jego przebitego boku wypłynęła krew i woda, i tam wzięły początek sakramenty Kościoła, aby wszyscy ludzie pociągnięci do otwartego Serca Zbawiciela, z radością czerpali ze źródeł zbawienia.

Módlmy się o zatem błogosławione owoce peregrynacji, a także pomóżmy duszpasterzom w przygotowaniu tego ważnego wydarzenia. Oby ożywiło ono wiarę członków wspólnot parafialnych, oby pozwoliło odkryć je na nowo przez osoby zdystansowane do Kościoła.

Bardzo proszę osoby chore i cierpiące o modlitewne wsparcie naszych prac duszpasterskich. Jesteście szczególną cząstką Kościoła Chrystusowego, tak bardzo bliską Zbawicielowi. Bądźcie Jego świadkami i pomagajcie nam o Nim świadczyć. Módlcie się również, proszę, o nowe powołania kapłańskie.

Na czas Adwentu z serca błogosławię wszystkim mieszkańcom Archidiecezji Przemyskiej, tworzącym jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.

Emanuelu! Królu Prawodawco,

oczekiwanie narodów i Zbawco,

przybądź i nasze wysłuchaj wołanie,

Boże, nasz Panie!

 

✠ Adam Szal
Arcybiskup Metropolita Przemyski

[1] Mt 11,28.

[1] Por. Ks. Franciszek Blachnicki, w: Sympatycy czy chrześcijanie?, Wydawnictwo Światło-Życie, Kraków 2016.

[2] Synteza krajowa, s.19.

[3] Por. Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, 6.

[1] Mt 11,28.

[2] Rz 13,11.

[3] Por. Iz 2,2-3.

[4] Iz 2,4.

[5] Rz 13,12.

[6] Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 2003.

Króluj nam Chryste… Odpust parafialny – 20 listopada 2022, godz. 11.30.

Nikt Go nie uważał za króla
 
Kiedy Jezus żył na ziemi, nikt nie uważał Go za króla. Nikt też nie podejrzewał, że może być królem. On sam, gdy kilkakrotnie próbowano obwołać Go królem, nie zgodził się na to. Nigdy też za czasów swej publicznej działalności nie powiedział o sobie, że jest królem. Tak więc oskarżenie ze strony faryzeuszów, że Jezus czyni siebie królem, było równie kłamliwe jak wszystkie inne. Owszem, Jezus bardzo wiele mówił o Królestwie Bożym, ale zawsze podkreślał, że jest to zupełnie inne królestwo niż to, o którym myśleli Jego słuchacze. Kiedy zaś matka synów Zebedeusza prosiła, aby jej synów umieścił w swym królestwie po swej prawie i lewej stronie, odpowiedział jej bardzo ostro: „Nie wiecie, o co prosicie…” podkreślając po raz kolejny, że nawet Jego najbliżsi nie rozumieli natury Królestwa, które głosił. Tak zresztą jest i do dziś. Nikt nie zna natury tego Królestwa, jeśli go nie oświeci Duch Prawdy.

Nie chciał by obwołano Go królem

Jezus, owszem, wyznaje w końcu, że jest królem, ale czyni to w takiej chwili, że nikt już nie może mieć wątpliwości co do absolutnej odmienności jego Królestwa od wszystkich innych królestw. Dokonuje tego w najgorszym po ludzku momencie, wtedy, kiedy Jego sprawa jest już przegrana, a zguba postanowiona – w czasie procesu prowadzonego przez Piłata. W tamtych okolicznościach Jego wyznanie mogło być tylko przedmiotem kpin i szyderstwa i tak też się stało. Jezus nie zgodził się na to, aby Mu nałożono prawdziwą, złotą koronę królewską i dano do ręki złote berło, żeby Go odziano prawdziwym królewskim płaszczem purpurowym, ale przyjął bez protestu koronę z ciernia, trzcinę zamiast berła i strzęp czerwonego żołnierskiego płaszcza. Zamiast korony chwały, przyjął koronę hańby.

Jest więc swoistym wyrazem niezrozumienia najgłębszych intencji naszego Pana zdejmowanie Mu korony cierniowej i nakładania korony ze złota, której On nigdy ani nie nosił, ani nie chciał, co więcej, przed którą się bronił. Jego korona z ciernia przemawia o wiele mocniej niż złoto, a żołnierski płaszcz nasiąknięty Jego krwią jest o niebo cenniejszy niż najszlachetniejsza purpura królewska. Takie oznaki swego Królestwa Pan sam sobie wybrał, choć jest nam to bardzo nie na rękę i kłóci się z naszym poczuciem godności i estetyki. Chętnie uczcilibyśmy Go, jak tamci, co Go chcieli obwołać królem, wspaniałymi znakami ziemskiego panowania. Czynimy to nawet, ale musimy być tu bardzo ostrożni.

 
Czemu Jezus – nasz Król – tak postąpił?

Czemu tak skrajnie zdystansował się od wszelkich oznak ziemskiego panowania? Uczynił tak, bo zna nas bardzo dobrze i chciał na zawsze wytrącić nam z ręki jakąkolwiek możliwość fałszywego – ziemskiego – rozumienia Jego królowania. Wyznając przed Piłatem: Tak, jestem królem, dodaje zaraz: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Królestwo Jezusa jest Królestwem Prawdy, a więc usunięcia wszelkiego fałszu, całego oszustwa szatana, w którym od grzechu pierworodnego pogrążony jest świat. Jezus demaskuje królestwo kłamstwa, w którym księciem jest ten, który kłamcą był od początku – szatan. Przez całą swoją działalność publiczną ujawnia różnorakie przejawy kłamstwa począwszy od kłamstwa religijnego w wydaniu faryzeuszów i saduceuszów, przez kłamstwa życia codziennego aż po kłamstwo polityczne. Jednocześnie objawia prawdę o Bogu i prawdę o człowieku. On sam jest tą prawdą. To w Nim najpełniej objawia się natura Boga, którą jest miłość, i na Nim też najwyraźniej objawia się natura ludzkiego grzechu, którą jest śmierć – dwie strony prawdy, wydawać by się mogło, nie do pogodzenia. A jednak w Nim, w Jego krzyżu i zmartwychwstaniu staje otworem wyjście z tej sytuacji bez wyjścia: Bóg kocha grzesznika i nie pozostawia go w śmierci. To największa i najpiękniejsza prawda. Tu najpełniej objawia się to, co stanowi duszę chrześcijaństwa, co je odróżnia od wszystkich innych religii – miłość nieprzyjaciół. Królestwo Jezusa to ciągle Królestwo tej właśnie Prawdy, to królestwo kerygmatu, w który nie sposób uwierzyć bez pomocy Ducha Świętego, tak jest on nieprawdopodobny. Aby przy tej prawdzie trwać, aby ją głosić ciągle, aby nie popaść w tryumfalizm, nie zacząć się wywyższać i gardzić grzesznikami, aby kochać naszych nieprzyjaciół, potrzebujemy króla w cierniowej koronie, króla, który nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz aby służy i dać swoje życie na okup za wielu.

 
Nie przypadkiem Piłat po wyznaniu Jezusa pyta: Cóż to jest prawda? Nie jest to pytanie filozofa-sceptyka, jak sądzą niektórzy. To retoryczne pytanie polityka-praktyka, który wie z doświadczenia, że w polityce prawda traktowana jest instrumentalnie, że królestwa tego świata zbudowane są na oszustwie i intrydze. Liczy się ten, komu się uda sprzedać jako prawdę swą wersję, czy ideologię, ten, kto innych wyprowadzi w pole. Iluż takich przykładów dostarcza nam i dzisiejsza polityka. Nie przypadkiem też organ prasowy najbardziej zakłamanego systemu wszech czasów nosił nazwę „Prawda”.
 
Jezus Chrystus jest Królem Wszechświata – całego kosmosu, gdyż prawda, którą On sam jest i którą objawia, jest ostatecznie Prawdą Trójcy Świętej, jest Jej wewnętrznym Życiem, z którego wszystko bierze początek, swe trwanie i sens. Tylko ten Król mógł sobie pozwolić na koronę hańby, bo też tylko Jego nie można pozbawić chwały, jaką miał u Ojca od początku, zanim świat powstał. Odwieczna prawda nie musi się bronić, nie musi używać przemocy. Tylko Ona może być cicha i pokorna. Każdy, kto ją odrzuca, karze sam siebie. Skazuje się na kłamstwo i ciągłe poczucie zagrożenia. Ostatecznie wybiera życie poza miłością i bezsens, które są istotą piekła.

Oddając cześć Jezusowi Chrystusowi Królowi Wszechświata sięgamy do największych głębin całej rzeczywistości, które nie są odmętami strasznych tajemnic, ale przepaścią niezgłębionej Miłości. Wszystko, co żyje, choć często zniekształcone przez grzech, jest tchnieniem tejże Miłości. Z Niej się poczęło i ku Niej zdąża, jak nam pokazuje to ostatnie święto – cel roku kościelnego. Nie chłód i martwota zimy, której pierwsze oznaki przynosi listopad, ale żar Miłości jest naszym przeznaczeniem.

 
Zapraszamy w dniu 20 listopada do Kościoła Chrystusa Króla.  Dzień odpustu parafialnego, niech stanie się okazją do oddania czci Chrystusowi i powierzenia Mu siebie, by królował w naszych sercach.
Uroczysta Msza odpustowa o 11.30. 

Po co zamawiać wypominki?

Polska mistyczka Wanda Malczewska, pochodząca z archidiecezji łódzkiej, kandydatka na ołtarze – w czasie jednej ze swoich wizji doświadczyła kontaktów z duszami czyśćcowymi.

Owo spotkanie tak relacjonuje: „Dziś w nocy, gdy się przebudziłam usłyszałam głos płaczliwy: – Zmiłujcie się nad nami przynajmniej wy, krewni i przyjaciele nasi, gdyż bardzo cierpimy w więzieniu czyśćcowym. Wy żyjący nie macie pojęcia, jakie tu męki ponosimy. (…) My sami nic zrobić nie możemy, ale wy możecie za nas zrobić dużo…”.

W myśl słów sługi Bożej Wandy Malczewskiej, każdy z nas żywych może coś uczynić dla tych, których Pan Bóg odwołał już do wieczności. Ale co?

Pod koniec października w naszej parafii zaczynają się pojawiać ogłoszenia takiej lub podobnej treści: „w zakrystii i kancelarii parafialnej przyjmujemy imiona i nazwiska naszych drogich zmarłych do wypominków jednorazowych, półrocznych lub rocznych”.

Czym są owe wypominki? Po co je mamy zamawiać? Jaki jest cel ich wygłaszania? Spróbujmy na te i podobne pytania w zwięzły sposób odpowiedzieć.

Otóż, wypominki są modlitwą za zmarłych z naszych rodzin: rodziców, krewnych, przyjaciół współmałżonków, dzieci. Modlitwa ta odmawiana jest codziennie przez cały listopad.  Wypominki to wymienianie imion i nazwisk zmarłych połączone z modlitwą, czy to różańcową, czy inną żałobną.

Skąd wzięła się taka forma modlitewna? Sięgnijmy do Starego Testamentu, gdzie w Drugiej Księdze Machabejskiej przeczytamy, iż książę izraelski Juda za poległych swoich żołnierzy złożył ofiarę przebłagalną w świątyni, aby zostali uwolnieni od grzechu. Jak powie dalej Słowo Boże: bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu (2 Mch 12, 43-46). Tyle Biblia. W tradycji Kościoła, tj. w katechizmie ostatnim uczynkiem co do duszy jest modlitwa za żywych i umarłych, a polskie powiedzenie dopełni tego i powie: obowiązkiem żywych jest modlitwa za zmarłych.

Skąd wzięła się ta modlitwa? Odpowiedź oparta jest na Piśmie Świętym i na czcigodnej Tradycji Kościoła, który modli się za tych, którzy zakończyli już doczesne pielgrzymowanie. Ich dusze, które są w ręku Boga, mogą potrzebować naszego wsparcia modlitewnego, by pomóc im w ich zbawieniu. To jest także swoista współpraca dwu Kościołów – Kościoła pielgrzymującego – nas, którzy idziemy przez ziemię – z Kościołem triumfującym – tymi, którzy przeszli już do wieczności.

Po co zamawiać wypominki? W naszej ojczyźnie, co niezaprzeczalnie widzi każdy, jest wielki szacunek i cześć dla przodków, dla zmarłych. Miłością i szacunkiem otaczamy ich groby: wystawiamy piękne, monumentalne pomniki z kamienia, który jest trwały i mocny jak nasza miłość i pamięć o zmarłych. Stawiamy kwiaty jako wyraz naszej miłości, zapalamy znicze jako symbol naszej pamięci. I to jest to wszystko, co czynimy dla uczczenia naszych zmarłych w sposób materialny.

Ale… obok tego jest także to, co jest wyrazem naszej miłości dla tego, co duchowe! Tym jest Msza Św. – bezkrwawa Ofiara Pana Jezusa składana na ołtarzu za zmarłych w dzień ich urodzin, imienin, rocznicę śmierci, modlitwa wypominkowa zanoszona za zmarłych w swojej parafii oraz codzienna nasza modlitwa za zmarłych: pacierz, Różaniec czy Koronka do Bożego Miłosierdzia. Po co wypominki? Bo to nasz duchowy obowiązek, to wyraz naszej miłości do tych, których kochamy. To także swoista spłata długu wobec tych, którzy uczyli nas modlitwy oraz miłości do Pana Boga, Kościoła Świętego.

Módlmy się za naszych zmarłych, niech obok zewnętrznych wyrazów naszej miłości i pamięci obecny będzie także aspekt duchowy – modlitwa, która nie jest widoczna dla oczu ciała, ale pomocna potrzebującej duszy.

Kartki wypominkowe znajdują się na stolikach pod chórem.

Po ich wypełnieniu składamy je wraz z ofiarą do skrzynki z napisem WYPOMINKI.