Maryja prosi o różaniec

W czasie pierwszego objawienia trojgu dzieciom w Fatimie Matka Boża prosiła: „Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”.
 
Podczas drugiego objawienia, 13 czerwca 1917 r., na pytanie dzieci, czego od nich oczekuje, Fatimska Pani odpowiedziała: „Chcę, żebyście codziennie odmawiali różaniec”. Kiedy Łucja prosiła Matkę Najświętszą o konkretne łaski, Maryja zwracała uwagę, że żeby je otrzymać, trzeba odmawiać różaniec. Podczas czwartego objawienia prosiła, by dużo się modlić za biednych grzeszników, bo wiele dusz idzie do piekła, ponieważ nikt się za nie ofiarowuje i nie modli. 13 października 1917 r., podczas ostatniego objawienia, oznajmiła: „Jestem Matką Boską Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać różaniec. Wojna się skończy i żołnierze powrócą wkrótce do domu”.
 
Modlitwa o pokój
 
Maryja mówi o różańcu jako skutecznej modlitwie, która przynosi pokój tam, gdzie człowiek rozpętał wojny i sam nie potrafi ich już powstrzymać. Słowem, różaniec broni przed wielkimi niebezpieczeństwami ludzi i narody. Jest skuteczną modlitwą, która ratuje grzeszników przed wiecznym potępieniem, jak również pomocą w osiągnięciu nieba. Dowody na cudowną moc różańca są niezliczone. W obietnicach, które Matka Boża złożyła bł. Alanowi de Rupe, mówiła, że różaniec jest lekarstwem na wszelkie dolegliwości człowieka i świata. Ci, którzy go odmawiają, nie zginą; jest on szczególnym znakiem Bożego upodobania. Różaniec chroni przed piekłem, jest błogosławieństwem na czas śmierci. W sytuacjach po ludzku beznadziejnych przynosi nadzieję odrodzenia, duchowe zwycięstwo. Przez różaniec można wyprosić Boże miłosierdzie, ocalenie narodów, pomoc w każdym nieszczęściu.
 
W tym roku obchodzimy 140-lecie objawień w Gietrzwałdzie. Na pytanie dziewczynek, którym się pokazała, czego pragnie, Maryja odpowiedziała: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiały różaniec”. Odmawiały go nie tylko dziewczynki, ale cała parafia, Warmia, odmawiały diecezje Ojczyzny, będącej wtedy pod zaborami. Maryja poleciła przekazać dorosłym apel: „Przestańcie pić i upijać się”. Zachęcała do modlitwy, by Kościół się duchowo odrodził i by do osieroconych parafii powrócili kapłani.
 
Maryja zwycięża
 
Wspomnienie Matki Bożej Różańcowej obchodzimy na pamiątkę zwycięstwa wojsk chrześcijańskich nad islamem, który zagrażał wtedy całej Europie. Jej tragiczny koniec wydawał się przesądzony. Przed decydująca bitwą morską na wszystkich statkach odmawiano różaniec. W Rzymie trwała procesja bractwa różańcowego. Mimo przeważającej siły wroga chrześcijanie odnieśli spektakularne zwycięstwo. Na ścianach kaplicy wzniesionej ku czci Matki Bożej Wenecjanie wyryli napis: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maryja Różańcowa dała nam zwycięstwo”. To zwycięstwo przypomina, że dla wierzących nie ma spraw przegranych.
 
Po II wojnie światowej Austria znalazła się w strefie okupacji radzieckiej. Komuniści nie ukrywali, że chcą na cały świat nieść sztandary ateizmu. Austria była łakomym kąskiem ze względu na swoje strategiczne położenie. Los Austrii zdawał się przesądzony. Kapłan o. Petrus wezwał swoich rodaków do krucjaty różańcowej przeciwko okupantowi. Przez siedem lat codziennie jedna dziesiąta jego rodaków odmawiała różaniec. W rocznicę pierwszego objawienia fatimskiego, 13 maja 1955 r., oddziały okupacyjne zaczęły opuszczać Austrię. Posunięcie to zdumiało cały świat. Stygmatyczka Therese Neuman nie miała wątpliwości: „To różaniec wybawił Austrię”. 
 
W Polsce jest tylko jedna parafia, z której w czasie II wojny światowej nikt nie zginął. Żaden Niemiec nie przekroczył nawet jej granicy, mimo że leży ona zaledwie 70 km od stolicy. To Garnek. Parafia liczyła wtedy 7 tys. wiernych. Na wezwanie proboszcza, by codziennie przed Najświętszym Sakramentem odmawiać różaniec, parafianie odpowiedzieli spontanicznie. Modlitwa trwała codziennie przez sześć lat. Odmawiano jedną część różańca. Z parafii wielu młodych zostało powołanych do wojska, nikt z nich jednak nie zginął na froncie. Niektórzy trafili do niewoli niemieckiej, inni rosyjskiej, zostali wywiezieni na Syberię – wszyscy wrócili do swoich rodzin.
 
Zaprowadzić wszystkie dusze do nieba
 
Grażyna Matusiak opowiada, że odwiedziła kiedyś w szpitalu swoją chorą koleżankę. Patrząc na krzyż zawieszony w holu, usłyszała w sercu: „Przyjdziesz tu służyć”. By tak się stało, postanowiła zostać salową. Okazało się jednak, że nie może pracować w takim zawodzie, ponieważ ma ukończone wyższe studia. Minęło kilka lat. Pogorszył się stan zdrowia pani Grażyny, konieczna była operacja. Kobieta znalazła się w szpitalu. Na sali wśród chorych usłyszała: „Pomódl się z nimi”. Jednej z pacjentek, czekającej na operację, której się bardzo bała, zaproponowała modlitwę różańcową. Wkrótce do ich modlitwy przyłączyły się inne pacjentki. Po operacji obie panie, mimo że były bardzo osłabione, odmawiały różaniec. Po wyjściu ze szpitala pani Grażyna ponownie usłyszała: „Pomódl się z nimi”. Wiedziała, że chodzi o chorych.
 
W porozumieniu ze szpitalnym kapelanem chodziła w białym fartuchu po salach. Rozdawała chorym różańce, wieszała krzyże. Nikt jej nie odrzucił. Chorzy chętnie się z nią modlili. Dzisiaj kilka pań razem z panią Grażyną posługuje na różnych oddziałach szpitala.
 
„Ci, którzy zawierzą mi się przez różaniec, nie zginą” – to jedna z obietnic Matki Najświętszej. Ale nie chodzi przecież tylko o nas samych, ale o ratowanie innych, o to, by „zachować nas od ognia piekielnego, zaprowadzić wszystkie dusze do nieba, szczególnie te, które najbardziej potrzebują miłosierdzia”. Oto nasze zadanie.
 
Różaniec dla dzieci od PONIEDZIAŁKU do CZWARTKU – godz. 16.45
Rózaniec dla młodzieży, dorosłych – codziennie godz. 17.30
 

Najświętsze Serce Pana Jezusa

Św. Paweł zapewnia nas, że „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”. W jaki sposób udziela nam się miłość Serca Jezusowego? Czy jest ona tożsama z miłością Pasterza owiec? Czy potrafię przyjąć miłość Pasterza, który okazuje mi swe Serce? Jak wielkie wymiary ma ta miłość?

Fakt, że Jezus „umarł za nas jako za grzeszników”, gdy byliśmy Jego nieprzyjaciółmi, świadczy o najwyższej miłości Boga, woli przebaczenia nam, bo On nas kocha do tego stopnia w Synu, że najpierw patrzy na nas jako na swe dzieci, a potem jako na grzeszników! Tak zachowuje się Dobry Pasterz. Krew Jezusa nas usprawiedliwia, zbawia nas, daje nam nowe życie. Jezus okazał nam swe Boskie Serce, gdy my byliśmy bez serca dla Niego. Pozwolił otworzyć skarbiec swego Serca, by nabyć nas Krwią swoją i stać się naszym Pasterzem. Od tej pory jesteśmy Jego owcami, słuchamy Jego głosu i idziemy za Nim. Jezus karmi nas obficie w sakramentalnych znakach (woda i Krew – chrzest i Eucharystia). Jako testament swej miłości do nas z Krzyża daje nam także swoją Matkę, by była naszą Matką, Matką Kościoła, któremu potrzeba jeszcze jednego, największego daru. I dlatego, jakby tego jeszcze było mało, z wysokości Krzyża, oddając swoje ostatnie tchnienie, powierzając Ojcu swego ducha, dał nam już pierwociny Ducha Świętego, by napełnić nas treścią swego Boskiego życia. Jakże przeobfity jest skarbiec Jego Miłości: Bosko-ludzkie Serce Jezusa. Tam właśnie Jezus pozwolił nam nieustannie zaglądać, co więcej – stamtąd możemy do woli czerpać, zgodnie z Jego wolą: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 28). Takiego Pasterza o miłującym Sercu, pełnym Ducha Świętego zesłał nam Bóg Ojciec, ale czy nasze serca są gotowe przyjąć te przeobfite łaski zbawcze, kryjące się w Jego wnętrzu? Doświadczenie uczy, że aby je przyjąć, trzeba ogromnego oczyszczenia wewnętrznego oraz przebłagania za grzechy nasze i całego świata. Jezus raduje się nawróceniem choćby jednej ze stu owiec. O tej potrzebie nawrócenia zawsze przypominali dobrzy paterze, pasterze według Serca Jezusowego.

Módlmy się o dobrych pasterzy, takich jak św. Stanisław Biskup i Męczennik, jak św. Andrzej Bobola, jezuita męczennik, jak sługa Boży Prymas kard. Stefan Wyszyński czy sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko, czy też aktualny wzór – pasterz naszych czasów – Papież Jan Paweł II. Oby takich pasterzy było jak najwięcej.

Maj – miesiac ofiarowany Maryi.

Gdyby przeprowadzić plebiscyt na najpiękniejszy miesiąc, z całą pewnością palmę pierwszeństwa zdobyłby maj. I trudno się temu dziwić. W żadnym innym miesiącu przyroda swoim pięknem nie oddziałuje tak na wyobraźnię człowieka i jego doznania estetyczne. Niepowtarzalna  wielobarwność i mnogość kwiatów, dynamizm wylewającej się z każdego zakątka zieleni. Dodatkowo towarzyszy temu różnorodność ptasich śpiewów. I to wszystko, jakby oprawione bardzo często ciepłem słonecznej pogody. Nic więc dziwnego, że taki właśnie miesiąc człowiek w swojej pobożności już dawno temu postanowił ofiarować Matce Boga – Maryi.

Wyrazem tej pobożności stały się Nabożeństwa Majowe w całości poświęcone Matce Boskiej. Ich szczególnym wyrazem jest to, że odprawiane są one każdego dnia, gdy przedwieczór uspakaja pęd całodziennej bieganiny. Ich główną treść stanowi Litania do Najświętszej Maryi Panny, zwana Loretańską, modlitwa „Pod Twoją obronę” oraz przepiękne w swojej treści i melodyjności pieśni poświęcone Matce Bożej. W zależności od przyjętej tradycji, w czasie tego nabożeństwa zgromadzeni wierni odmawiają także Różaniec Święty, a często kończą je Apelem Jasnogórskim. W miejscowościach, gdzie znajduje się kościół, nabożeństwo majowe odprawiane jest z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. W małych miejscowościach, gdzie nie ma kościoła, wierni gromadzą przy przyrożnych krzyżach bądź kapliczkach poświęconych Królowej Nieba.

Pośredniczka wobec Boga we wszelkiej sprawie

Matka Boska od dawien dawna postrzegana jest jako Pośredniczka między człowiekiem a Jej Synem – Jezusem Chrystusem. Zapowiedzią Jej pośrednictwa ukazuje nam wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie widząc smutek i bezradność gospodarza wesela, wstawiła się za nim u Jezusa, a On nie odmówił swojej Matce, chociaż „nie nadeszła jeszcze Jego godzina” (por. J 2 3-9). Ukrzyżowany Chrystus swoim testamentem przekazanym z wysokości krzyża  uczynił swoją Matkę Matką każdego człowieka słowami: „Oto Matka twoja”. Od tego czasu Maryja jako najlepsza Matka stała się „Orędowniczką i Pośredniczką” swoich ziemskich dzieci przed „jedynym pośrednikiem przed Ojcem, którym jest Jezus Chrystus” (por. 1Tm 2, 5-6). Od tego też czasu Matka Boska jest najskuteczniejszą drogą dotarcia do Jej Syna – Jezusa Chrystusa, dotarcia do samego Boga. Ona tę drogę otwiera i ukazuje każdemu, kto nazywa siebie Jej dzieckiem.

O tym, że Maryja ma serce otwarte dla każdego swojego dziecka i wielką wrażliwość na wszelką niedolę, pisali i mówili Ojcowie Kościoła. Św. Efrem nazywał Matkę Bożą „pośredniczką wobec Boga we wszelkiej sprawie”. Wielki czciciel Maryi św. Bernard z Clairvaux mówił: „Z woli Boga nic nie posiadamy, co by nie przeszło przez ręce Maryi”. Św. Ludwik Grignon de Montfort w „Traktacie o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” – niewielka książeczka, która legła u podstaw budowy maryjnego zawierzenia bł. Jana Pawła II (por. Jan Paweł II, „Dar i tajemnica”) – napisał „Syn Boży (…) chce przez Nią rozdać swoje cnoty i łaski”.

Zawierzyć własne sprawy

Nabożeństwa Majowe poświęcone Najświętszej Maryi Pannie są wyjątkową okazją, by przez modlitwę, wyśpiewane pieśni, przez cichą osobistą rozmowę – zawierzyć Matce Bożej własne sprawy, ukazać zasupłane problemy, a nawet złożyć u Jej stóp całą swoją niedolę. Ona z matczyną miłością i zatroskaniem przedstawia je swojemu Synowi i Jego Ojcu, by wyjednać łaskę i miłosierdzie, które przez Nią spływają na tego, kto Jej zaufał. Matka Boska jest najpewniejszą drogą ich otrzymania. W „Boskiej komedii” Dante Alighieri napisał w Pieśni XXXIII:

„Pani, tej jesteś mocy i szczodroty,
Że kto chcąc Łaski, do Cię nie ucieka,
Taki bez skrzydeł waży się na loty.”

W tych słowach zawiera się cały sens majowego Nabożeństwa, dla którego warto udać się na spotkanie z Matką Bożą. Jej skuteczne pośrednictwo sprawia, że osobiste sprawy, troski, niedole codziennego życia trafiają przed Oblicze Jej Syna i Boga Ojca. W książce St. Reymonta pt. „Chłopi”, jedna z głównych bohaterek, Hanka Borynowa, gdy w jej życiu nie jaśniała już nawet poświata promyka nadziei, gdy nie widziała już możliwości samodzielnego udźwignięcia swej niedoli, udała się do kościoła, przed ołtarz Matki Boskiej Wniebowziętej, aby wołać o ratunek dla siebie, swojego męża i swojej rodziny. Reymont opisał to niezwykle wzruszającymi słowy. „Ale Hanka nie cisnęła się do ludzi, poszła w boczną nawę, (…) chciała ostać sam na sam z duszą własną i Bogiem, przyklękła przed ołtarzem Wniebowziętej (…) i wpatrzona w słodką twarz Matki litościwej, zatopiła się w modlitwie. Tutaj dopiero wybuchnęła żalami, u tych świętych nóżek Pocieszycielki złożyła przekrwioną ranami duszę w pokorze najgłębszej a dufności bezgranicznej i czyniła spowiedź serdeczną. Przed Matką i Panią całego narodu kajała się z win wszelakich. (…) Krzyczała w sobie rozpalonym, opłyniętym krwią żalem skruchy, że dziw jej serce nie pękło i błagała o zmiłowanie, za Antkowe  ciężkie grzechy i przewiny żebrała miłosierdzia.” Ci, którzy czytali tę książkę, wiedzą, że już wkrótce los Hanki się odmieni na lepsze.

Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze

Matka Boska nie pozostaje nigdy głucha na wołanie i płacz swoich dzieci. Zawsze cierpliwie wysłuchuje ich, by przez swoje wstawiennictwo i orędowanie wyjednać u Chrystusa łaskę zmiłowania i odwrócenia niedoli. „Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze” – zapewniają słowa przepięknej pieśni maryjnej. Przy przydrożnym krzyżu bądź kapliczce nie potrzeba wzniosłych kazań, uczonych rozpraw, patosu, aby dotrzeć do Jej Serca. Tam, gdzie sklepieniem jest niebo, a organami – majowy wiatr i ptasi wtór, najłatwiej jest otworzyć się przed Matką, „u której serce otwarte każdemu”.

W czasach obecnych, gdy nasza wiara tak często wystawiana jest na próbę różnorodnych pokus, gdy jej fundamenty podkopywane są przez wrogów Kościoła, gdy człowieka dosięga zwątpienie, potrzebne są zdecydowane świadectwa. W tych wymagających od człowieka zdecydowanej deklaracji czasach z pomocą przychodzi Matka Boska. Przez uczestnictwo w majowym Nabożeństwie, jego scenerii i prostocie, można znaleźć odpowiedź na bardzo wiele wątpliwości, odnaleźć i odbudować korzenie swojej wiary, nawiązać szczerą więź z Jej Synem – Jezusem Chrystusem.

Nabożeństwo Majowe to spotkanie z Matką Boga i z Nim samym. To możliwość zawierzenia Jej całej swojej życiowej codzienności, zasupłanych problemów i pogmatwanych dróg. Trzeba tylko pójść do Niej, opowiedzieć Jej o tym, zaufać Jej w każdej sprawie. Na pewno zawsze przytuli do swojego Serca, pośpieszy z pomocą, wyprowadzi na właściwą drogę.