Zakazy nic nie dają. Represje i kary powodują tylko, że zło zejdzie do podziemia. Chyba każdy słyszał ów sofizmat przy okazji dyskusji o zakazie pornografii czy też aborcji. Jak można odnieść się do tej wciąż powtarzanej opinii?
Zlikwidować kodeks karny?
Przede wszystkim zauważmy, iż przeciwnicy zakazywania różnych nieprawości są wyjątkowo niekonsekwentni. Dlaczego bowiem stosują ją tylko w odniesieniu do pewnych rodzajów zła? Zgodnie z "logiką" takiego postawienia sprawy należałoby zanegować zasadność istnienia jakichkolwiek sankcji karnych. Po co penalizować kradzieże, pobicia, porwania, zgwałcenia, rabunki i inne tego typu występki?
Owszem, różne są kryteria i standardy, wedle których ustala się co w danym społeczeństwie jest przestępstwem czy wykroczeniem, a co jest legalne. Jedne są w tym względzie bardziej liberalne, inne bardziej konserwatywne. Ale nie ma i nigdy nie było rządzących, którzy konsekwentnie i w 100 procentach ustalaliby prawo wedle filozofii Zakazany owoc smakuje lepiej, więc lepiej nie zakazywać spożywania żadnych owoców.