Czy można wychować kibica?

Świat kibiców wydaje się być światem niezależnym. W latach 70. ubiegłego wieku, kiedy w Polsce wokół największych klubów sportowych pojawiały się pierwsze zorganizowane środowiska kibicowskie, fakt ten wymknął się spod kontroli nawet ówczesnej władzy, która chciała przecież kontrolować wszystko.

Ta niezależność zaowocowała politycznymi manifestacjami na stadionach, które w latach 80. przybrały, głównie za sprawą kibiców gdańskiej Lechii, charakter wystąpień masowych.

Środowisko tzw. "kiboli" wymknęło się także wszelkim regułom socjologicznych klasyfikacji. Bo trudno zaliczyć tak zróżnicowaną grupę do klasycznych subkultur młodzieżowych. Ruch kibicowski tworzą niekoniecznie ludzie młodzi, niekoniecznie wywodzących się z tzw. "marginesu społecznego", a często wprost przeciwnie z tradycyjnych rodzin, wykształceni, o ustabilizowanej sytuacji materialnej. Wspólnym mianownikiem staje się w tym gronie fascynacja sportem; wszystkich łączy miłość do jednego klubu i jego barw, miasta i regionu, z którego się wywodzą; ważną cechą środowiska jest wierność dla akceptowanych wspólnie wartości.

Czytaj więcej

Przyjaźń i jej owoce

Głębia przyjaźni zależy od…

Tęsknimy za przyjaciółmi, bo przyjaźń to najlepszy system ochronny dla człowieka. Przyjaźń jest dla nas tym, czym dla zamku warownego są mury obronne, a przyjaciel to ktoś, dla kogo język miłości stał się językiem ojczystym. Głębia przyjaźni zależy od głębi, z jaką przyjaciele przeżywają własne życie, a sama przyjaźń – podobnie jak mądrość i radość – nie jest czymś obowiązkowym. Jest darem, który nas zaskakuje i zdumiewa.

Przyjacielowi mogę ufać dlatego, że pozostaje on wierny ideałom, które nas połączyły. Wychowawca usiłuje mnie zmieniać, a przyjaciel sprawia, że ja sam pragnę się rozwijać. Przyjaźń jest podstawową formą miłości, a życie bez miłości staje się męczeństwem. Dojrzały przyjaciel potrafi mnie kochać niezależnie od tego, czego się dowie o mnie i o moim postępowaniu. Ta niezwykła forma miłości wymaga równie niezwykłej wrażliwości i szlachetności. Przyjaciele mają podobne horyzonty intelektualne, moralne i duchowe. Łączy ich podobna szlachetność, wierność, ofiarność, zaufanie.

Czytaj więcej

Czasem można nawet zabłądzić, by dojść do celu

 
Ludzie mówią: "Znalazłem swoje powołanie", mając na myśli to, że są np. małżonkami albo osobami duchownymi. Wydaje się, że ktoś, kto znalazł swoje powołanie, ma już święty spokój.

Ja świętego spokoju nie znalazłem. Z chwilą wieczystych ślubów zrzuciłem po prostu balast rozterek związanych z pytaniami, gdzie jest moje miejsce w świecie i jaką drogą Bóg chce mnie prowadzić. Śluby wieczyste dodały mi sił, żeby iść na całość w życiu z Bogiem. W głos powołania trzeba się wsłuchiwać do końca życia. Początkowo, gdy jako kapłan rozpocząłem pracę w klasztorze, powierzono mi opiekę nad nowicjatem – funkcję submagistra. Nie za bardzo się w tym odnajdywałem. Wiedziałem, że zakon to moje miejsce, ale czułem, że bycie submagistrem, później magistrem, to jeszcze nie jest wszystko, co chcę w życiu robić. Wierzyłem jednak, że to etap drogi, który przygotowuje mnie do czegoś innego. Teraz, kiedy pracuję na Ukrainie, marzę, by założyć tam Dom Modlitwy. Nigdy tego marzenia nie nazywałem "głosem powołania", ale może właśnie w ten sposób się ono realizuje. Choć może być też tak, że w Niebie okaże się, że ważniejsze od założenia Domu Modlitwy były rozmowy z ludźmi, które odbywałem tak trochę przy okazji.

Czytaj więcej