Myśli namiętne i duchy zła O. Włodzimierz Zatorski OSB
Aby zrozumieć, jak działają logismoi, warto prześledzić pokusę rajską opisaną w Księdze Rodzaju.
A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» 2 Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, 3 tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». 4 Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! 5 Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło» (Rdz 3,1—5).
Zauważmy, że wąż wcale nie namawiał Ewy do zerwania owocu z drzewa poznania dobra i zła, nie namawiał jej wprost do przekroczenia Bożego zakazu, ale wpierw wyolbrzymił ciężar zakazu, niby w postaci pytania: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Taki zakaz rzeczywiście byłby ciężki i trudny do zniesienia. Kiedy ta sugestia ciężaru zadziałała, wąż podważył wpierw wiarygodność słów Pana Boga, a następnie, co jest najważniejsze, podważył dobroć i bezinteresowność Jego intencji, sugerując, że Bóg przez ten zakaz nie chce człowieka dopuścić do najlepszego: wiedzy o dobru i złu. Od tego momentu człowiek zaczął szukać źródła poznania poza Bogiem, w rzeczach na świecie (owoc):
Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł (Rdz 3,6).
Fundamentem działania wszelkich pokus stało się zachwianie ufności do Boga, co spowodowało skoncentrowanie się na własnym dobru, czyli na tym, co nazywamy miłością własną. Ewagriusz pisze:
Pierwszą spośród wszystkich złych myśli jest miłość własna, po niej [następuje] osiem [innych] (Ad mon. 53).
Tej miłości własnej nie można mylić z miłością siebie, która zgodnie z przykazaniem miłości jest podstawą miłości bliźniego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22,39). Miłość siebie samego oznacza przede wszystkim pragnienie prawdziwego dobra dla siebie, czyli ostatecznie pragnienie zbawienia. Natomiast miłość własna jest egocentryczna.
Ostatecznie, jak to widać z biblijnego opisu, Ewę zwiodło jej własne pożądanie odpowiednio przygotowane i pobudzone przez podsunięte myśli węża. I tak się dzieje zazwyczaj. Do grzechu skłania nas nasza własna pożądliwość, która wyrasta z egocentrycznego nastawienia, a napędzana jest wyobraźnią, którą umiejętnie pobudzają logismoi. Prawdę i dobro widzimy wówczas w kategoriach świata, który odtąd staje się punktem odniesienia naszych poszukiwań. Bóg znika z horyzontu naszego widzenia. W najlepszym przypadku pokazuje się jako Obserwator przyglądający się i oceniający nasze działania. Samo poznanie w horyzoncie świata dokonuje się zasadniczo przez porównanie. To prowadzi do wielkiej roli wyobraźni. Ona rzutuje na sposób widzenia rzeczywistości, a szczególnie drugiego człowieka. Mówi o tym dalszy fragment Księgi Rodzaju:
A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski (Rdz 3,7).
Grzech przeciw Bogu — zwątpienie w Jego absolutną bezinteresowność i dobroć — zaowocował utratą wzajemnego zawierzenia między ludźmi i to ludźmi będących „jednym ciałem”. Wydaje się, że te dwie wartości, tj.: szczera, autentyczna więź z Bogiem w pełnym zawierzeniu oraz więź jedności w miłości pełnej wzajemnej ufności pomiędzy ludźmi, są najważniejsze i dlatego nieustannie stają się dla Złego przedmiotem bezwzględnego ataku. Wyrażają one wspomniane podwójne przykazanie miłości Boga i bliźniego. Pan Jezus uznał je za najważniejsze przykazanie w Piśmie Świętym. Inne wartości powinny służyć wypełnieniu tego przykazania, ale niestety mogą być czasem wykorzystywane przez złe duchy do zniszczenia tych dwóch wymiarów miłości. Przykładem może być wielki „dar łez”. Ewagriusz pisze:
Jeżeli na modlitwie wylewasz strumienie łez, nie wynoś się w duchu, jakbyś był lepszy od innych. Otrzymałeś bowiem pomoc dla swojej modlitwy, abyś mógł gorliwie wyznać swoje grzechy i dzięki łzom przypodobać się Panu. Nie obracaj więc w namiętność tego, co jest na nią lekarstwem, abyś nie rozgniewał Tego, który udzielił ci swojej łaski (De or. 7)
Dlatego bywa i tak, że złe duchy mogą nawet zachęcać do praktykowania „dobrych” lub „pobożnych” czynów, oczywiście jedynie wówczas, gdy taka praktyka nie daje autentycznej miłości Boga i bliźniego. Dalej zobaczymy, że tak się rzeczywiście dzieje. W tym miejscu warto może jedynie przytoczyć słowa św. Pawła z hymnu o miłości:
1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadł wszelką wiedzę,
i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał —
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic mi nie pomoże (1 Kor 13,1—3).
Zauważmy, że św. Paweł w hymnie wymienił najwyższe wartości religijne, mówiąc, że są niczym bez miłości. Podobnie Pan Jezus w Ewangelii św. Mateusza, mówiąc o sądzie ostatecznym, ustala kryteria zbawienia:
Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. 22 Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” 23 Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7,21—23).
Złe duchy, jak widzimy, mogą wykorzystać nawet najbardziej cenione wartości religijne do budowania pozoru, co prowadzi do bezsensu, do braku życia. Dzieje się to najczęściej przez wzbudzanie próżnej chwały i pychy. I tak czasem działają logismoi, namiętne myśli, duchy zła, które, podsuwając nawet najlepsze rzeczy, starają się ostatecznie doprowadzić do frustracji i beznadziejności, a przez to zniszczyć w nas życie. Podstawą dla działania w nas namiętnych myśli jest miłość własna. Jest ona zdradą miłości w jej obu wymiarach.
Włodzimierz Zatorski OSB
yenn/opoka.org