Sierpień. Maryja wśród kwitnących ziół…

„W sierpniu każdy kwiat woła, zanieś mnie do kościoła” – mówi przysłowie. Na wsiach tradycja przynoszenia ziół i kwiatów w święto Wniebowzięcia NMP wciąż jest żywa, a nawet można obserwować odrodzenie kultywowania dawnych bardzo bogatych maryjnych tradycji ludowych. W miastach jest znacznie gorzej.
 
Kwitnąca na delikatny fiolet mięta, intensywnie żółty wrotycz, biały krwawnik, różowy wyżlin polny, cytrynowy starzec leśny. Te wszystkie kwiaty zbieram co roku na łąkach Beskidu Niskiego w połowie sierpnia. Wtedy wszystko kwitnie. Miętowe wianki wiszą w moim domu, oczywiście ususzone, przez cały rok. Obok nich bukiet także ususzonych ziół. No ale przedtem były poświęcone w kościele w czasie ulubionego mojego święta, najstarszego święta maryjnego. To oczywiście Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, ale ja lubię je nazywać Matki Bożej Zielnej. Nie bawię się w ludowe obrzędy, ponieważ jestem miastowa i nie chcę udawać chłopki. A jednak od wielu już lat odczuwam smutek, ponieważ obserwuję zanik tej pięknej tradycji. W miastach nie była nigdy aż tak popularna, ale od wczesnej młodości sierpień spędzałam w górach i zawsze cały kościół pachniał tego dnia kwiatami. Z takich sentymentalnych powodów co roku plotę wianki z zebranej własnoręcznie mięty i zanoszę do kościoła. Ale nie miałam pojęcia o tym, że z tym świętem łączy się także zwyczaj pogrzebów Matki Bożej. Nic dziwnego, odbywają się tylko w czterech miejscach w Polsce, ale z roku na rok bierze w nich udział coraz więcej pielgrzymów. Wśród nich młodzież, co jest zasługą między innymi o. Jana Góry, który rozpowszechnił tę zapomnianą tradycję na Jamnej.
 
Patronka bujności i plonów
Miejska namiastka bukietu ziół to kilka gałązek nawłoci sprzedawanej przed kościołem. Marnie to wygląda w porównaniu z bogactwem kwitnących na łąkach ziół i kwiatów w ogrodach. I tak tę nawłoć mało kto kupuje, a jeszcze mniej wiernych przynosi na Mszę kwiaty zebrane przez siebie. Zwyczaj zanika? Pozostał skromny symbol? A dawniej nie zrywano do takiego bukietu byle czego. Musiał w nim się znaleźć: piołun, krwawnik, wrotycz, dziurawiec, starzec leśny, rumianek, mięta. Każde zioło miało swoje zastosowanie: na żołądek, przeciw robakom i glistom, na „oczyszczenie krwi”, na rany, na ból zęba, na stwardnienie wymion u krów. Po poświęceniu taki zwykły bukiet miał nabrać mocy. Wracając z kościoła, zostawiano go na przykład w polu, między zagonami, aby uprawy nie zostały zaatakowane przez szkodniki. Potem zabierano go do domu i wieszano za obrazem z wizerunkiem świętych, Jezusa lub Maryi. A jeszcze można było okadzić nim dom, podwórko, oborę, bo to była najlepsza ochrona przed pożarem czy zarazą. Górale na przykład podczas burzy taki bukiecik kładli obok zapalonej gromnicy. Brzmi magicznie? No tak, jest nawet ziele, które poświęcone ma chronić dom przed magicznymi złymi mocami. Nazywa się wyżlin polny, inaczej dioble ziele. Wszyscy wiemy, że święta chrześcijańskie nałożyły się na pradawne obrzędy pogańskie. Ale w tym wypadku istnieje jeszcze jedna legenda, zupełnie niepogańska, która mówi, że apostołowie w grobie zamiast ciała Maryi znaleźli po prostu kwiaty i zioła. Antropolodzy kultury w tej legendzie znajdują źródło przygotowywania bukietów 15 sierpnia, dodając, że to święto wyjątkowo kobiece. Bujność, płodność, dojrzałość, rozkwitanie – te słowa zawsze wiązać się będą z kobiecością. Ludowa tradycja wspomina jeszcze o „kobiecej trzydziestce”, czyli trzydziestu dniach następujących po 15 sierpnia. Okres od Wniebowzięcia do Narodzenia Najświętszej Maryi Panny to czas najbujniejszego rozkwitu ziół. To wtedy mają najintensywniejszy zapach i to wtedy należy je zbierać i suszyć.

 
Dożynki
 Polska wieś odzyskuje dożynki. Po czym? Po dziesięcioleciach świętowania z partyjnymi przywódcami na miejskich stadionach. PRL chciał na siłę oderwać dożynki od święta maryjnego i przenosił je na wrzesień. Dzisiaj wiele regionów wraca do dawnych tradycji i dożynki obchodzi w okolicach 15 sierpnia. Komunistyczna propaganda zdemonizowała dożynkową tradycję. Teraz nareszcie widać, że jest czego bronić i co kultywować. Te dwa wydarzenia: Wniebowzięcie i święto plonów połączone są w jedno w całym chrześcijańskim świecie. Obrzędy, zwyczaje  i tradycje kultywowane w różnych regionach Europy od wieków stały się ich turystycznymi wizytówkami. Warto o nich nie zapominać, chwalić się nimi i wciąż odnawiać. Fiesty i świętowanie w dzień Wniebowzięcia to przecież zwyczaj nie tylko południowych krajów Europy, choć właśnie tam przetrwały w formie najgłośniejszej, atrakcyjnej i niezwykle barwnej. Dawno temu także w Polsce rolnicy chwalili się swoimi plonami, gospodynie prezentowały wypieki, a zespoły ludowe grały do wieczora. Naprawdę, takich scen nie musimy oglądać tylko w filmach z malowniczej włoskiej prowincji. Dożynki skupione wokół wspólnoty sąsiadujących ze sobą wsi, mieszkańcy, którzy chcą ze sobą przebywać i cieszyć się zbiorami, wskrzeszenie dawnych zwyczajów i gościnność dla turystów – to coś, co wieś powoli odzyskuje.
 
Pogrzeb Maryi 
Mamy jeszcze jedną atrakcyjną tradycję, o której mało kto wie. Podobają nam się obrazki z procesji w hiszpańskich miasteczkach? Wydają nam się egzotyczne? Barwne procesje z figurami Maryi i świętych w girlandach kwiatów kojarzą nam się tylko z południowym temperamentem? Zapraszam do Kalwarii Zebrzydowskiej, Kalwarii Pacławskiej, Bolesławca lub na Jamną, koniecznie dzień przed świętem Wniebowzięcia. Mówi się, że to „pogrzeby” Matki Boskiej lub procesje Jej Zaśnięcia. Kilkutysięczny tłum idzie w procesji, odprowadzając figurę Maryi, która jest niesiona w pozycji leżącej. Wśród pielgrzymów Dróżkami Matki Bożej idą – i grają – orkiestry, powiewają barwne sztandary bractw katolickich, dziewczynki mają na głowach wianki, mężczyźni niosą baldachimy. W Kalwarii Zebrzydowskiej kawalerowie i panny niosą figurę Maryi położoną w trumnie do Grobu Matki Bożej. Niemal 200 tys. pątników idzie za nimi trzy kilometry. W Kalwarii Pacławskiej nabożeństwo „pogrzebu” składa się z czternastu stacji Dróżki Pogrzebu. Figura Maryi ubrana jest w ozdobną suknię i kwiaty. Na Jamnej tę tradycję przywołał zmarły w tym roku słynny dominikanin o. Jan Góra. Procesja z figurą Matki Bożej prowadzi przez łąki, pola i lasy, a podczas jej trwania czytane są apokryficzne opowieści związane z Zaśnięciem Matki Bożej. Za figurą idą dzieci, trzymając kilkunastometrowy welon Matki Bożej. O. Góra nazwał to nabożeństwo „radosnym pogrzebem”, bo to wcale nie pogrzeb, a triumf Wniebowzięcia. Żeby wziąć w nim udział na Jamną przyjeżdżają tysiące pielgrzymów z całej Polski. W większości bardzo młodych. Wokół jest barwnie i wesoło, młodzi ludzie tańczą i tworzą „żywy bukiet dla Matki”. Wygląda na to, że dawne zwyczaje powracają, a my tęsknimy za dziedzictwem naszych przodków. To ożywienie tradycji ma miejsce wśród lokalnych społeczności. I dobrze. Etnologowie podkreślają, że obyczaj bardzo silnie wiąże ludzi, tworzy wspólnotę. Powrót wyrugowanych przez komunistyczne rządy obrzędów i zwyczajów religijnych to dobry kierunek.