Formacja sfery duchowej w ponowoczesności

Nieodzownym elementem wychowania współczesnego człowieka

Kształtowanie dojrzałości w sferze duchowej – podobnie jak kształtowanie dojrzałości w sferze moralnej – należy do tych zadań, które są często zaniedbywane czy traktowane jako drugorzędne w dominujących obecnie systemach pedagogicznych. Tymczasem dążenie do dojrzałości w sferze duchowej jest nieodzownym elementem wychowania współczesnego człowieka. Żyjemy bowiem w czasach, w których zanika u ludzi młodych tęsknota za rozwojem duchowym. Człowiek ponowoczesny to ktoś, kto chce raczej być kimś bogatym materialnie niż kimś dojrzałym duchowo. Tymczasem świadome i odpowiedzialne pokierowanie własnym życiem wymaga zatroszczenia się o pogłębiony rozwój duchowy. Rozwój ten nie jest procesem spontanicznym. Potrzeby duchowe nie są bowiem tak „krzykliwe” i tak wyraźnie odczuwane przez człowieka jak potrzeby cielesne czy emocjonalne. Dziecko zwykle łatwiej poprosi rodziców o coś do zjedzenia niż o coś do przemyślenia. W naszych czasach wielu młodych ludzi wręcz boi się stawiania sobie pytania o to, kim są i po co żyją.

Jest to niezwykle groźna sytuacja, gdyż im bardziej dany człowiek jest niedojrzały i ograniczony duchowo, tym bardziej nie potrafi w rozsądny sposób korzystać z dobrobytu materialnego, jeśli nawet taki dobrobyt osiągnie. Innymi słowy posiadanie pieniędzy przez ludzi ubogich i powierzchownych w sferze duchowej jest groźne dla nich samych. Codzienne doświadczenie potwierdza, iż nie potrafią oni korzystać z posiadanych środków materialnych tak, aby się rozwijać, aby bardziej kochać czy odważniej szukać prawdy. Przeciwnie, im są bogatsi materialnie, tym bardziej stają się egoistyczni i powierzchowni, tym bardziej ubożeją duchowo. Okazuje się, że dla ludzi biednych duchowo dobrobyt materialny nie jest szansą rozwoju, lecz raczej drogą do krzywdzenia, a nawet niszczenia samych siebie.

Wyraźnie można zaobserwować to zjawisko na Zachodzie Europy, gdzie już od kilkudziesięciu lat większość ludzi żyje w dobrobycie materialnym, któremu towarzyszy coraz większe ubóstwo psychiczne i duchowe. Konsekwencją jest coraz większa liczba samobójców, osób chorych psychicznie, narkomanów, brutalnych przestępców, rozbitych rodzin, nieszczęśliwych dzieci. Po raz kolejny potwierdza się prawidłowość obserwowana od tysiącleci: poszczególne osoby i całe cywilizacje rozpadają się i niszczą, jeśli ubożeją duchowo. Gdy pustce duchowej towarzyszy bogactwo materialne, to rozpad dokonuje się jeszcze szybciej i okazuje się jeszcze bardziej nieuchronny. Człowiek żyjący w dobrobycie materialnym łatwiej bowiem może się łudzić, że samo posiadanie pieniędzy wystarczy mu, by być szczęśliwym. Nie ma zatem dla wychowanków groźniejszej sytuacji niż tęsknota za dobrobytem materialnym, której nie towarzyszy tęsknota za dojrzałością i bogactwem duchowym.

Zdolność do odkrycia i zrozumienia tajemnicy

Duchowość to ta niezwykła sfera, dzięki której człowiek jest zdolny do zrozumienia samego siebie. To ta sfera, w której człowiek stawia sobie pytanie o to, kim jest i po co żyje. Duchowość jest zdolnością człowieka do odkrycia i zrozumienia jego własnej tajemnicy. W konsekwencji duchowość – i tylko duchowość – może stać się dla człowieka centralnym systemem zarządzania życiem. Dopóki dana osoba nie rozwinie sfery duchowej, dopóty nie może zająć dojrzałej postawy wobec siebie, wobec świata i życia. Nie można przecież zająć dojrzałej postawy wobec rzeczywistości, nad którą dany człowiek nie zastanawia się i której nie potrafi zrozumieć.

Duchowość okazuje się czymś niezastąpionym, gdyż człowiek nie może zrozumieć samego siebie z jakiejkolwiek innej perspektywy niż perspektywa duchowa. Jeśli np. ktoś kontaktuje się z samym sobą jedynie poprzez ciało, to ono nie może mu wyjaśnić tajemnicy ludzkiego życia, gdyż ciało nie wie, kim jest człowiek i po co żyje. Ciało odczuwa jedynie własne potrzeby i popędy. Pozostawione samemu sobie ciało staje się rodzajem nowotworu, który podporządkowuje sobie pozostałe sfery człowieka i żyje jego kosztem. Człowiek jedynie cielesny nie może więc zrozumieć samego siebie i nie może odpowiedzialnie kierować swoim życie. U człowieka patrzącego na siebie poprzez pryzmat własnego ciała zarządzanie życiem dokonuje się w oparciu o jedną tylko sferę jego rzeczywistości. Człowiek skoncentrowany na własnej cielesności z konieczności poddaje się dyktaturze ciała.

Podobnie człowiek nie może zrozumieć samego siebie, jeśli czyni to poprzez pryzmat własnej psychiki, a więc wtedy, gdy skupia się na swoich subiektywnych przekonaniach lub doraźnych przeżyciach emocjonalnych. Psychika bowiem nie jest źródłem człowieczeństwa, ani źródłem prawdy o człowieku. Sfera ta jest intelektualną i emocjonalną reakcją człowieka na własną tajemnicę i własną sytuację życiową. Umysł ludzki posiada zdolność myślenia, ale nie jest źródłem wiedzy o naturze i tajemnicy człowieka. Umysł może tę tajemnicę odkryć, ale nie może jej własną mocą wymyślić czy określić. Pozostawiony własnej spontaniczności umysł ludzki nie szuka prawdy o człowieku, lecz wygodnych dla danej osoby półprawd, a nawet iluzji. Człowiek, dla którego jego własne myślenie jest najwyższym i jedynym autorytetem, kieruje się tzw. logiką prywatną i czasami przynajmniej oszukuje samego siebie. W ten sposób pozbawia się szansy na zrozumienie samego siebie i na osiągnięcie prawdziwego rozwoju. Podobnie z perspektywy emocji człowiek nie może odkryć tego, kim jest i po co żyje. Człowiek skupiony na własnej emocjonalności nie wie, jaką postawę powinien zająć wobec samego siebie i wobec emocji, które przeżywa. Poddając się emocjonalnej spontaniczności szuka jedynie dobrego samopoczucia: natychmiast i za wszelką cenę. Nawet za cenę popadnięcia w dyktaturę emocji i śmiertelne uzależnienia.

Niezwykłością sfery duchowej jest fakt, że w tej sferze i tylko w tej sferze człowiek może zapytać samego siebie o własną tajemnicę nie z perspektywy cząstkowej (np. cielesnej czy psychicznej) lecz z perspektywy całego człowieka. W konsekwencji jedynie w sferze duchowej człowiek może znaleźć ostateczną odpowiedź, która stanie się podstawą zajęcia dojrzałej postawy wobec własnej rzeczywistości i własnego życia. Duchowość zaczyna się zatem dopiero wtedy, gdy człowiek wznosi się ponad swoje ciało i ponad swoją psychikę, aby postawić sobie pytanie o całą swoją rzeczywistość: o to, kim jest i po co żyje, o to, jaki sens ma jego ciało, jego myślenie i jego emocje, a także o to, jaki sens ma on sam i życie, które stało się jego udziałem.

Sfera duchowa: typowe zagrożenia

Jest rzeczą znamienną, że również w dobie ponowoczesności większość ludzi stawia sobie przynajmniej czasami pytanie o własną tajemnicę oraz o sens ludzkiego życia. Stawianie tego typu pytań nie daje nam jednak automatycznie gwarancji, że potrafimy znaleźć prawdziwe odpowiedzi i że nasza duchowość jest już dojrzała. Coraz częściej bowiem nazywamy duchowością coś, co w rzeczywistości duchowością nie jest. Dla przykładu różnego rodzaju wzruszenia artystyczne, odczucia estetyczne, zachwyt nad przyrodą czy ćwiczenia na skupienie (np. yoga) – to wszystko stanowi jedynie różne sposoby rozwijania wrażliwości artystycznej i emocjonalnej oraz ułatwia wchodzenie w kontakt z tym, co dzieje się w naszym organizmie. Nie wystarcza jednak, by człowiek zrozumiał samego siebie. Istnieje zatem groźba zastąpienia duchowości jej namiastką czy iluzją. Zagrożeniu temu ulega obecnie zwłaszcza wielu młodych ludzi. Tęsknią oni za światem duchowym, ale z różnych względów zatrzymują się w połowie drogi i rozwijają jedynie to, co stanowi namiastkę duchowości, a czasem jedynie jej karykaturę. Przykładem niebezpiecznej namiastki duchowości czy jej karykatury są pewne sekty i subkultury młodzieżowe. W jakimś stopniu takiemu ryzyku podlegają nawet pewne grupy i ruchy w Kościele, o ile dominują w nich aspekty emocjonalne i zjawiska drugorzędne dla dojrzałej duchowości i religijności.

Ostatnio miałem kilka spotkań z ludźmi, którzy opowiadali mi, że zachwycili się buddyzmem i z tego względu odeszli od Kościoła. Zadałem im podstawowe pytanie: co was tak zachwyciło w buddyzmie? Wszyscy odpowiadali podobnie: zachwyciła nas duchowość buddyjska, która kieruje się zasadą: nie zadawaj nikomu cierpienia, ani ludziom, ani zwierzętom, ani roślinom. Jakże zaszokowani byli ci ludzie, gdy pomogłem im odkryć naiwność takiej duchowości. Po pierwsze, jest utopią dążenie, by nie zadawać nikomu i niczemu cierpienia, bo na tej ziemi jest to niemożliwe. A każda utopia jest bardzo niebezpieczna. Wyjątkowo niebezpieczne są zwłaszcza piękne i wzruszające utopie. Po drugie, buddyzm zakłada, że cierpienie jest największym nieszczęściem. Tymczasem cierpienie jest ogromnie cenną informacją, która pomaga człowiekowi odróżniać dobro od zła, prawdę od iluzji.

 Człowiek zwykle najbardziej dojrzewa duchowo i rozwija się właśnie przez cierpienie. Po trzecie wreszcie, chrześcijaństwo proponuje znacznie większy ideał duchowy, niż nie zadawanie cierpienia. Uczy nas, by kochać, by przyjąć z miłością i przyjaźnią samych siebie i innych ludzi. A kochać to znacznie więcej niż powstrzymywać się od zadawania cierpienia. Ponadto buddyzm jest systemem bardzo subiektywnym, gdyż nie uznaje istnienia osobowego Boga. Bóstwem nazywa cząstkę dobra, którą odkrywa w sobie dany człowiek. Ale każdy robi to według swoich subiektywnych odczuć i kryteriów. W praktyce okazuje się, że w tej sytuacji ideałem staje się nirwana: zobojętnienie na siebie i na świat, rozpłynięcie się w kosmicznej nieokreśloności, by przestać być wrażliwym na cierpienie, którego nie sposób uniknąć na tej ziemi.

Buddyści z zasady unikają tego, co stanowi samą istotę duchowości, gdyż unikają pytań o tajemnicę człowieka, o obiektywne prawdy i zasady moralne. Takie pytania traktują jako formę niebezpiecznego filozofowania. W konsekwencji system ten pośrednio zniechęca do szukania prawdy i odkrywania przez człowieka jego własnej tajemnicy. Ponadto buddyzm zakłada, że nie istnieje żaden jednostkowy, osobowy byt, a medytacja buddyjska polega bardziej na skupianiu się danego człowieka na jego własnym (niespokojnym?) oddechu niż na uczeniu się sztuki życia czy na poznawaniu sensu ludzkiego istnienia.

Gdy dany wychowanek jest pusty duchowo lub gdy rozwija on jedynie namiastkę duchowości, wtedy nie może on zająć dojrzałej postawy wobec własnego życia. Nie może też w sposób świadomy i wolny kierować swoim istnieniem. Nie ma zatem wolności bez duchowości, gdyż człowiek nie jest w stanie odpowiedzialnie kierować sobą i swoim życiem dopóki nie wie, kim jest i po co żyje. Człowiek bez duchowości to człowiek z definicji uzależniony od jednej ze swoich sfer cząstkowych albo od nacisków płynących ze środowiska zewnętrznego. To człowiek, który żyje jak małe dziecko, czyli nieświadomie i jedynie w oparciu o bodźce, które oddziałują na niego w danym momencie.

Formowanie dojrzałej duchowości

Tylko dzięki dojrzałej duchowości człowiek może zająć świadomą i odpowiedzialna postawę wobec całej swojej rzeczywistości, gdyż tylko w tej sferze może odkryć i do końca zrozumieć własną tajemnicę. Tylko człowiek o pogłębionej duchowości ma szansę, by rozsądnie pokierować całym swoim życiem. Istotnym zadaniem ze strony wychowawców jest zatem pomaganie wychowankowi w dorastaniu do osiągnięcia głębi i dojrzałości w sferze duchowej. Formy pomocy w rozwoju duchowym mogą być bardzo różne, gdyż na wiele sposobów można pomagać wychowankowi, by odkrywał on prawdę o tym, kim jest i po co żyje, a także by poszerzał swoje horyzonty ideałów i aspiracji. Dobrą pomocą w tym względzie będzie np. uczenie wychowanka dojrzałego i uczciwego myślenia o własnym życiu, pomaganie mu w osiągnięciu wewnętrznego wyciszenia, ukazywanie podstawowych pytań o sens życia, o hierarchię wartości, o zasady postępowania, uczenie odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa, demaskowanie wypaczonych wizji człowieka a także takich stylów życia, które okazują się drogą do cierpienia i krzywdy, do niszczenia siebie i innych. Formowanie duchowości to zatem stawianie wychowankowi pytań o jego własną tajemnicę oraz pomaganie mu, by nie zadawalał się powierzchownymi czy naiwnymi odpowiedziami, lecz by szukał odpowiedzi nie tylko przemyślanych, ale także prawdziwych.

Wychowawca powinien korzystać z każdej sytuacji życiowej i z każdego doświadczenia, które pomaga wychowankowi w weryfikowaniu oraz w krytycznym analizowaniu jego sposobu rozumienia samego siebie oraz jego sposobu interpretowania sensu ludzkiego życia. Sądzę, że najbardziej konkretna i jednocześnie najbardziej owocna wychowawczo weryfikacja stopnia dojrzałości w sferze duchowej dokonuje się wtedy, gdy wychowawca pomaga wychowankowi uświadomić sobie jego przekonania i poglądy na temat dojrzałej postawy człowieka wobec samego siebie oraz wobec własnego życia. Przyjrzyjmy się zatem podstawowym kryteriom oceny w tym względzie.

Dojrzałość duchowa danego wychowanka powinna być weryfikowana, po pierwsze, na podstawie jego sposobu rozumienia własnej rzeczywistości cielesnej oraz na podstawie jego sposobu odnoszenia się do tej rzeczywistości. Dojrzałość oznacza, że wychowanek nie redukuje samego siebie do własnej sfery cielesnej i nie ulega dyktaturze ciała, a zatem dyktaturze instynktów, popędów czy cielesnych jedynie potrzeb. Przeciwnie, człowiek duchowy jest zdolny do dyscypliny wewnętrznej oraz uczy się takiego kierowania swym ciałem, by wyrażało ono miłość, odpowiedzialność, pracowitość, wytrwałość, służbę na rzecz bliźniego, zaangażowanie się na rzecz dobra i prawdy.

Po drugie, dojrzałość duchowa jest weryfikowana w oparciu o sposób rozumienia i odnoszenia się wychowanka do własnych przeżyć emocjonalnych. W tej dziedzinie grożą dwie skrajności. Z jednej strony grozi unikanie kontaktu z bolesnymi emocjami, a z drugiej uleganie dyktaturze emocji. Dojrzałość w tej dziedzinie polega na odkryciu, że emocje informują daną osobę o jej sytuacji wewnętrznej czy zewnętrznej, ale nią nie rządzą. Człowiek dojrzały duchowo podejmuje decyzje w oparciu o miłość, prawdę i odpowiedzialność, a nie w oparciu o doraźne stany emocjonalne. Ponadto dojrzałość polega na uświadomieniu sobie, że celem życia jest postępowanie zgodne z wymaganiami prawdy i miłości, a nie szukanie dobrego samopoczucia emocjonalnego za wszelką cenę. Złe samopoczucie nie jest nieszczęściem lecz cenną, chociaż bolesną informacją. A dobre samopoczucie nie jest osiągalne wprost, gdyż jest ono konsekwencją szlachetnego życia.

Dojrzałość duchowa umożliwia ponadto wychowankowi odpowiedzialne posługiwanie się własnym myśleniem. Zdaje on sobie wtedy sprawę z tego, że istnieje ścisły związek między jakością jego myślenia, a jakością jego postępowania oraz całą jego sytuacją życiową. Rozumie też, że każdemu z nas grozi manipulowanie własnym myśleniem. Odpowiedzialność w dziedzinie myślenia polega na odwadze szukania i uznawania prawdy obiektywnej. Także wtedy, gdy okazuje się ona dla kogoś bolesna, wymagająca, trudna. Wychowanek dojrzały duchowo dąży do tego, by mieć rację w życiu i działaniu, a nie tylko w myśleniu. Dojrzałość duchowa uwalnia od dyktatury subiektywnego myślenia oraz umożliwia szukanie prawdy, która wyzwala.

Zadaniem wychowawców jest wyjaśnianie wychowankom, że rozwój duchowy zaczyna się od postawienia sobie pytania o własną tajemnicę. Rozwój ten osiąga swoją pełnię na tyle, na ile dany człowiek dociera do ostatecznych odpowiedzi na pytanie o sens swego istnienia i życia. Dojrzała duchowość jest możliwa nie tylko dzięki temu, że człowiek potrafi być świadomy samego siebie, ale także dzięki temu, że prawda o człowieku i o sensie jego życia jest obiektywnym faktem, który człowiek jest w stanie odkryć. Innymi słowy dojrzała duchowość oznacza, że człowiek nie wymyśla jakiejś "wizji" samego siebie, lecz odkrywa obiektywną prawdę o sobie: o tym, co go rozwija i prowadzi do radości życia oraz o tym, co mu zagraża i prowadzi do kryzysu. Dojrzała sfera duchowa – i tylko ona – może stać się centralnym i prawomocnym systemem kierowania życiem.

Z tego względu troska o rozwój duchowy młodego pokolenia powinna stanowić podstawowe zadanie poszczególnych osób, rodzin, instytucji wychowawczych i całych społeczeństw. Nie ma bowiem przyszłości bez duchowości. Odpowiedzialne wychowanie to promowanie u wychowanka najpierw dobrobytu duchowego, gdyż wtedy wszystko inne będzie mu dodane.

ks. Marek Dziewiecki