Medytacja – zatarcie granic?

 

Ojca Leona słów kilka:

Medytacja – ludzka potrzeba

Wśród wielu osób, które uznają wartości religijne, dokonuje się dzisiaj duży zwrot ku medytacji. Wszędzie, gdzie Kościół Katolicki propaguje medytację, stwarza warunki umożliwiające zastanowienie się nad sensem życia, pojęciem człowieka, Boga – tam zawsze są ludzie, którzy przychodzą i są łasi na tego rodzaju możliwości.

Medytacja w innych wyznaniach, zwłaszcza związana z buddyzmem, hinduizmem i wszystkimi pokrewnymi odłamami, cieszy się – wśród pewnej grupy ludzi poszukujących – wielkim powodzeniem. Jednocześnie ostrzega się, że w tych praktykach pojawiają się zagrożenia dla naszej religii katolickiej – między innymi kadzidełka, czarna magia, satanizm, okultyzm i tak dalej – wymienia się nieraz tak jednym tchem… medytacja, a zwłaszcza medytacja transcendentna niesie ze sobą duże zagrożenie.

Medytacja wschodu a medytacja chrześcijańska

Trzeba się nad tym zastanowić i to troszeczkę sprostować. Bo jeśli ta medytacja wschodnia wyklucza całkowicie chrześcijański porządek wartości, osobowość człowieka i jego relacje do Boga czy podstawowe prawdy naszej wiary katolickiej – wówczas taka medytacja (prowadząca do samouspokojenia, samouwielbienia czy może do roztopienia się we wszechświecie, którego człowiek jest cząstką) nie byłaby wskazana dla człowieka wierzącego.

W tym przypadku więc, trzeba być bardzo, bardzo ostrożnym. Wiemy bowiem, że w łonie filozofii religii Wschodu jest tak dużo kierunków czy tendencji, że kiedy się powie coś ot tak, można urazić wyznawców innej opcji, ewentualnie powiedzieć nieprawdę i przedstawić fałszywy obraz katolikom Wschodu. Co my powiemy na temat medytacji?

Medytacja w Kościele Katolickim była od zawsze. Potem, w miarę rozwoju religijności i życia religijnego czy zakonnego, zastąpiono ją modlitwami ustnymi, bardzo sensownymi – Psalmami. Jest to modlitwa, wyrażająca wszystkie stany ludzkiej duszy. Księga Psalmów jest czymś cudownym. Ludzie nawet poza Kościołem – rozsądni, czerpią z niej i korzystają. Ale potem są jeszcze modlitwy, pacierze, litanie, nowenny itd., którymi, owszem, ludzie się karmili. Jednak  u człowieka niezbyt głębokiego,  takie tylko modlenie się, odmawianie modlitw  często powoduje całkowite spłycenie religijności i w sytuacjach zasadniczych, granicznych – jak to się dzisiaj mówi – taki człowiek nie wytrzymuje napięcia i odchodzi od Boga.

Medytacja i kontemplacja – można to nazywać najrozmaiciej. Chociaż kontemplacja w ścisłym tego słowa znaczeniu zarezerwowana jest tylko i wyłącznie dla dusz w stanie wysokiego mistycyzmu  to jest dar, który Pan Bóg oferuje tylko niektórym. Natomiast kontemplacja rozumiana jako zastanowienie się, pomyślenie, zadziwienie się nad wielkością, różnością, sensem rzeczy – jak najbardziej, powinna być obecna w życiu każdego katolika.

Medytacja – lacińskie meditatio, czyli rozważanie – niekoniecznie musi być modlitwą. Może być traktowana jako przygotowanie do modlitwy. Medytuję, zastanawiam się nad prawdami o człowieku, o Bogu. Coś podobnego – rozmyślanie – to też medytacja.

Zamieszkać ze sobą samym

O św. Benedykcie tak pięknie powiedziano, że on habitavit secum (łac.) zamieszkał ze sobą, był ze sobą. A ponieważ, jak to Papież nam przypomniał  – "człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa, a więc bycie ze sobą jest jednocześnie byciem z Chrystusem (…)".

Kiedy chcemy wchodzić w szczegóły porównując medytację chrześcijańską i medytacją wschodnią, można zauważyć, że u nas kontemplacja, medytacja, rozmyślanie, ma doprowadzić do lepszego poznania Jezusa Chrystusa, łączenia się z nim. Dar kontemplacji pochodzi z Jego łaski odpowiednio wykorzystanej. Moje "ja" nabiera blasku dopiero wtedy, kiedy złączy się z Chrystusem. Człowiek natchniony duchem – jakimś Bożym powietrzem, zaczyna nabierać kształtów właściwych jemu. I w ten sposób dorasta się do pełni doskonałości w Chrystusie. Poza Chrystusem to jest tylko doskonalenie siebie, ewentualnie takie odcięcie się od rzeczywistości stworzonej, żeby znaleźć pokój, roztopienie się we wszechświecie – taki rodzaj nirwany.

Nie rezygnujemy z medytacji

Więc nie rezygnujemy z medytacji. Świeccy ludzie przyjeżdżają do Tyńca po to, żeby się skupić, pobyć trochę ze sobą, pomodlić się, popatrzeć, porozmawiać, pospacerować. Ale jakże wielu spośród nich duma sobie w kościele, siedzi, poza swoimi rozmaitymi ćwiczeniami i mówią, że wyjeżdżają tacy mocniejsi, że zatrzymali się, że jak gdyby orzeźwili się na tej drodze i teraz pewniej kroczą dalej wiedząc bardziej, o co chodzi.

Na pewno medytacja jest międzywyznaniowa, to jest coś bardzo ludzkiego, jest potrzebą ludzką. Z taką różnicą, że my – katolicy zawsze rozważamy, medytujemy, rozmyślamy, kontemplujemy w oparciu o Chrystusa i Jego łaskę. Natomiast inne religie próbują czerpać tę wewnętrzną moc, z samych siebie albo ewentualnie z energii świata, który ich otacza.

Może się okazać, że ta energia nazywa się Bóg i to Bóg Osobowy. Wtedy ludzie świadomi, że są na tej samej drodze, spotkają się kiedyś w punkcie, o którym wie Pan Bóg. To będzie wielka radość. Kiedy materialiści, rozmaici scjentolodzy i inni, sięgną głębiej do swojej religii, głębiej do pokładów ciała i ducha człowieka, do "ducha" materii, to być może spotkamy się u Stwórcy tego wszystkiego. I tam będzie medytacja pełna radości, bez końca. W to wierzymy. Temu dajemy świadectwo.

o. Leon Knabit OSB