Na wiarę…
Tak jak zawód w dzieciństwie odciska swoje piętno na relacji z żoną czy mężem, tak fakt, że zawiódł człowiek, utrudnia zawierzenie Bogu. Na wiarę? Bez weryfikacji? Bez pewności? Mam przyjąć coś tak po prostu? To zbyt wielkie żądanie! To przeciwne ludzkiej godności, by żądać wiary zamiast okazania dowodu!
Wiara jest najpierw osobowym przylgnięciem do Boga, równocześnie i w sposób nierozdzielny jest ona dobrowolnym uznaniem całej prawdy, którą Bóg objawił.[1]
Zaufanie jest trudne. Zwłaszcza, gdy człowiek wielokrotnie doświadczył zawodu. Owszem, zawiódł człowiek. Ale tak jak zawód w dzieciństwie odciska swoje piętno na relacji z żoną czy mężem, tak fakt, że zawiódł człowiek, utrudnia zawierzenie Bogu. Na nic przekonywanie, że Bóg nie zawodzi. Trzeba się odważyć na odsłonięcie. Trzeba doświadczyć, że tutaj można ufać. Wiara rodzi się z doświadczenia wierności.
Bóg pozwala się doświadczać. Cierpliwie czeka na moje zawierzenie. Czeka, aż przylgnę do Niego z miłością.To jest droga wiary. Jakże podobna do ludzkiej. Zaczyna się od spotkania. Podobnie jak między ludźmi najpierw powstaje więź i z niej rodzi się zaufanie. A jednak…
Jest słuszne i dobre powierzyć się całkowicie Bogu i wierzyć absolutnie w to, co On powiedział. Byłoby rzeczą daremną i fałszywą pokładać taką wiarę w jakimś stworzeniu.[2] – przypomina katechizm. W jakimś stworzeniu…
Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku – pisał Jeremiasz (Jr 17, 5-6). Przeklęty, czyli nieszczęśliwy. Już jest dotknięty cierpieniem, choć jeszcze tego nie widać, choć jeszcze sam tego nie wie. Zawód jest naszym codziennym doświadczeniem. Ludzie zawodzą. My zawodzimy innych.
A jednak ciągle ufamy sobie nawzajem. Warto ufać. Przecież wielokrotnie doświadczamy życzliwości, pomocy, wsparcia. Stwierdzamy: tak, powiedziano mi prawdę. Tak, ten człowiek jest mi wierny. Bez zaufania życie stałoby się koszmarem.
Ciągle na nowo wierzymy w to, co inne osoby mówią nam o sobie i swoich zamierzeniach. Ufamy ich obietnicom. Bez tego niemożliwe okazałaby się przyjaźń i miłość, bez tego niemożliwe byłoby małżeństwo. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić człowieka do końca. Przyjmujemy go na wiarę. Bez pełnej weryfikacji. Bez pewności. I nie skarżymy się, że uchybia to naszej godności.
Człowiek może zawieść. Człowiek może skłamać. Bóg jest dobrem, prawdą i wiernością. Sam to o sobie powiedział. Takie świadectwo przyniósł o nim Jego Syn. Takie świadectwo powtarzają święci.
Czego jeszcze potrzebuję, by zaufać?
[1] KKK 150
[2] Tamże
/Joanna Kociszewska/
za: www.wiara.pl