Inaczej o modlitwie

O modlitwie można by pisać w nieskończoność. Wszystko jednak da się zwięźle podsumować słowami wiersza Rabindranatha Tagore i opowiadania Rachel Naomi Remen.

W szokującym wierszu Tagore widzimy żebraka, który stoi i prosi o jałmużnę. Pojawia się Święty w przebraniu osoby królewskiej w bogatych szatach, na pięknym koniu. Ten królewski dostojnik zatrzymuje się przed żebrakiem, którego serce skacze z radości w oczekiwaniu na duży datek. Ku wielkiej konsternacji biedaka odziana w klejnoty osoba zamiast coś dać, pyta żebraka: "A co ty masz, żeby mi dać?". Rozczarowany żebrak jest urażony tą niestosowną prośbą. Sięga do swojej zniszczonej torby z rzeczami i wyciąga jedno ziarenko, które daje dostojnikowi. Pod koniec dnia ten sam człowiek wraca na miejsce, gdzie siedzi żebrak i w jego wyciągniętej dłoni kładzie jedno ziarenko złota. Kiedy królewska postać odjeżdża, żebrak płacze z żalu: "Och, gdybym miał serce, by dać Ci wszystko, co moje".
 
We własnym życiu często jestem tym żebrakiem wyciągającym jedno ziarenko, ale od czasu do czasu moje serce rozszerza się, by oddać Ukochanemu całe życie. Mimo niezliczonych razów, kiedy powstrzymywałam się i dawałam z mojej miłości dużo mniej niż mnie proszono, długa jest lista darów płynących z mojej modlitwy. Dzięki Bożej hojności otrzymałam dużo więcej niż jedno ziarenko złota. Błogosławieństwami tymi są, między innymi: spokój pośród ciągłych wzlotów i upadków życia, kierunek i pokierowanie, perspektywa na życie i pełniejsze znaczenie, energetyzująca zachęta i nadzieja, demaskowanie moich złudzeń, świadomość wewnętrznej dobroci i wezwanie, by dzielić się sobą, uznawanie życia za codzienny dar oraz głębokie poczucie pokrewieństwa ze wszystkim, co istnieje.
 
Życie jest wszędzie, ukryte w najbardziej zwyczajnych i najmniej prawdopodobnych miejscach… Potrzeba tylko twojej wierności.
 
A teraz opowiadanie. Rachel Naomi Remen w My Grandfather's Blessings pisze o ukochanym dziadku, który zawsze przywoził prezenty, gdy do niej przyjeżdżał. Kiedy miała cztery lata i mieszkała na szóstym piętrze bloku w Nowym Jorku, przyjechał z małym, papierowym kubeczkiem, wypełnionym ziemią. Weszli do pokoju dziecinnego, gdzie dziadek znalazł dzbanuszek z zestawu dla lalek. Nalał wody do dzbanuszka i pokazał jej, jak nalewać kilka kropli wody do kubka z ziemią. Powiedział: "Jeśli obiecasz mi, że codziennie będziesz nalewać odrobinę wody, będziesz mogła zobaczyć, jak coś się stanie". Przyrzekła dziadkowi, że będzie to robić, a potem kubeczek z ziemią postawiła na parapecie okiennym.
 
Na początku dziewczynka była zainteresowana, by zobaczyć, co może się wydarzyć. Kiedy jednak mijały dni i nic się nie zmieniało w kubeczku z ziemią, coraz trudniejsze i trudniejsze okazywało się podlewanie. Po tygodniu zapytała dziadka, czy czasem nie pora już przestać. Odpowiedział "nie" i dodał z zapewnieniem: "Nadal codziennie podlewaj ziemię". Drugi tydzień jeszcze trudniej było nalewać wodę do kubeczka i dziewczynka zaczęła trochę się gniewać. Próbowała nawet oddać kubeczek dziadkowi. On tylko się uśmiechnął i powiedział: "Każdego dnia, codziennie". W tygodniu trzecim czasem zapominała i musiała wstawać wieczorem z łóżka, żeby podlać ziemię. Za każdym razem, kiedy mówiła dziadkowi, że chce przestać, on uśmiechał się z miłością i zachęcał tymi samymi słowami: "Każdego dnia, codziennie".
 
Któregoś ranka, gdy poszła podlać ziemię, ku swemu zdumieniu zobaczyła ponad nią dwa zielone listki. Każdego dnia listki stawały się większe. Nie mogła się doczekać, żeby powiedzieć dziadkowi o cudownych rzeczach, jakie się wydarzyły. Kiedy przyjechał w odwiedziny, razem z nią cieszył się z zielonych listków i powiedział: "Życie jest wszędzie, ukryte w najbardziej zwyczajnych i najmniej prawdopodobnych miejscach". Była zachwycona i zapytała: "I potrzeba tylko wody?". Dziadek delikatnie dotknął czubka jej głowy i powiedział: "Nie. Potrzeba tylko twojej wierności".
 
Jak to małe dziecko, które podlewało pozornie martwą glebę w kubeczku, tak i my musimy być gotowi wiernie dbać o naszą więź z Bogiem, aby mogła wzrastać. Czasem my także zapomnimy o podlewaniu, może nawet będziemy się sprzeciwiać praktyce modlitwy albo wątpić w jej wartość, ale mimo to powinniśmy trwać w "podlewaniu". Robiąc to, odnawiamy swoje zaufanie, że małe listki duchowego wzrostu kiełkują wskutek codziennego porozumiewania się z ukochanym Przyjacielem naszej duszy.
 
Jak tego żebraka przy drodze, Bóg prosi o naszą hojną miłość. Jak to dziecko podlewające nasionka, Bóg prosi o naszą wierność. Każdego dnia wnoś do modlitwy te dwa dary, a Bóg zajmie się całą resztą.

Więcej książce: Modlitwa osobista

Joyce Rupp OSM /za: www.deon.pl/